piątek, 31 stycznia 2020

Tera miazga

Mam dosyć. Boże. Mam dosyć. Pułapka, w którą wpadłam, miała być szansą, której szukałam. Przychodzę struta, po tygodniu, do domu. Nie zdążyłam na to i tamto. Nie kupiłam ni butów ni nic. Sukienkę z Lidla oddałam, bo lekko była nie na mnie. Przepadło również śpiewanie. Nic to,  jestem, nareszcie. Pusto, poza zwierzyną. Pranie gnije, gary stoją, kuwety jadą, koty miauczą. Czegoś im mało, miejsca czy karmy czy ludzi nie ma czy co. Ten wyjść, tamten wejść, ten pić, tamten jeść. Pies sponiewierał moje łoże. Czy kopa strzelić czy co a i tak nic na ten psi upór nie pomoże. Niech lepiej z drogi mi  zejdzie bo w pierdziel będzie. No. To tak to. O, proszę. SMS. Nie, dzięki. Sam se zjedz. Dziczka rośnie mi w sercu, bo ludzie mnie zawiedli a do Boga ciągle daleko. Ja wiem. To źle. Ale taka jest właśnie prawda. Jest źle i nie wiem, czy będzie lepiej. Zapał? Jezus, przygnębiony, patrzy ze zbocza na miasto.  Psalmista uwiódł cudzą żonę a męża ubił rękami sług. Tu psalmy, tu krew. Tu śpiew, tu grzech. Życie w udręce, gdzie miłość gdzie sens.

Tu jestem. W dziwnym miejscu. Wariatka tańczy w kolorach światła. Módlmy się za tych, co  dzisiaj zemrą, by ciemność ich nie ogarnęła. 



czwartek, 30 stycznia 2020

bez

Ostać się ciężko jest
Człowiekiem
nie zwierzem

Zwierz jednak dobry jest
i zła w nim nie patrz

Z człowiekiem nie tak
Człowiek ma dar

I rzuca go świniom
na zdeptanie

Zwierz nie zrozumiał
człowiek znieumiał

A na kamieniach żywa krew



















Nie smuć Aniele
jakoś to będzie
On jest

czwartek, 23 stycznia 2020

Entropia górą

Zastanawiam się, ile jeszcze tak to potrwa, zanim co zrobi, zrobi entropia. Ile jeszcze dni pogonię z wiatrem  na bezdechu prawie, bo wszystko, tak po prostu, nie chce się samo zadziać. Niech no mnie tylko na chwile nie ma. Ludzie. Padaczka i dziura ciemna. Po kątach w kątach niewymiecione farfocle i kłaki, podobnież w łazience i na gazowej kuchence a w lodówce śmierdzące pustką braki.

Na parapetach entropia dodatnieje w niezłym tempie i, poza tym, wszędzie. Więc lecę. W tę i we w tę. Wylewam, przestawiam, wycieram. Ładuję do pralki i do do kontenera.  I tak to latanie rozgrywa się, nieodmiennie, codziennie. Więc naprawdę, zastanawiam się, co się stanie, gdy mnie tak, po prostu, zabraknie.

Tak, tak. Zapłaczcie.

Entropia dopełni dzieła a wy róbta co chceta. Tylko dajcie się wyspać, bo w tym wszystkim brak snu to już przypał.



Grafika z Przykatedralnej Szkoły Muzycznej w Poznaniu. Tam się w końcu wyspałam a za dnia chorały śpiewałam 🤗.



wtorek, 21 stycznia 2020

Entuzjaści

Entuzjaści, przybywajcie.
Źle jest.
Film. Powieść. Teatr. Lepiej nie wchodzić. Lepiej nie czytać i lepiej nie oglądać. Szmira,  łachudra i zdzira. I wszechsłyszalna łacina. I łabędzi piew zachwytu nad tym, co budzi odrazę i zaniża morale.

W większości przypadków, ludzie zaliczyli przypał. Powaliły ich infrastruktura i gadżetaria. Życie naznaczył nieznośny, na dłuższą metę, banał. Banał rządzi i ustawia. Rzeczywistość trywialnych rozwiązań. I braku pytań o inne.

Nie trzeba zabiegać o chleb. Chleb ląduje w kuble. Idąc, kilka dni temu drogą, nadepłam na bułkę. Walała się na ziemi, a za nią druga, już rozmiażdżona.  Chleb na bruku to koniec cywilizacji. 

Świat, w którym tak komfortowo, dostatnio i bez wyzwań żyjemy, niszczy w nas łowcę. Ogłupiali, ogłuchli i syci, tracimy czujność.

I właśnie o to idzie. Prawdziwy łowca nadchodzi, odziany w owcze futro i udaje przyjaciela, sprzymierzeńca, kogoś, kto wszystko zrozumie, łyknie wszystko, co zrobisz, po to, byś poczuł zrozumienie. Poczujesz je i, zachęcony aprobatą, nie zadasz ważnych pytań. Łowca je zagłaska a Ciebie obedrze z głodu. Będziesz zaspokojony więc posłuszny i za ten stan oddasz wszystko, co mogło jeszcze dać ci powód do sprzeciwu. Dostaniesz następny gadżet i tak cię pochłoną jego fantastyczne możliwości, że oddasz czas, wszelki czas, w którym mogło się zadziać coś istotnego,  do dyspozycji gadżetom. I tak to się wszystko potoczy. Nie wiem, czy możliwe jest wybudzenie. 

Jeśli widzicie jakichś entuzjastów, dajcie znać. JEŚLI NIE DOŁĄCZĘ DO NICH, będzie i po mnie. Jest jakaś menda i we mnie, która  mnie zżera skutecznie. 


sobota, 18 stycznia 2020

RIKSZARZ cały film/ lektor PL



Właśnie oglądam.Dwa światy w jednym. Przenikające się i walczące ze sobą i zawsze o to samo. Nie, nie o pieniądz, choć wygląda, że tak. Pieniądz to żałosny przegrany, choć ustawia ten świat. Filmy jak ten czynią przestrzeń w ciasnej klacie serca. I o nią toczy się bitwa.

czwartek, 16 stycznia 2020

W prezencie, na szczęscie.

BY lekko było i dobrze się śniło.
Sery przeróżne, czerwone wino.

Pam pam. Stairway to Heaven
Two cellos. Brethren.

Obfitość zabija głód

Jeśli nie ma tęsknoty
A czujność zawodzi
Sytość usypia
A zły krąży i krąży

I szuka gdzie wejść
I zagnieździć się
I znajduje 
I jest

Piję Twoje zdrowie

Może śpisz starym snem
A może sama nic nie wiem

Może jest lepiej niż myślę
bo sama żyję w matriksie

Stówka

treściwa
prawdziwa





środa, 15 stycznia 2020

Kula kota.

Tego tak wprost nie widać, jak widać. Kula kota kryje się w zakamarkach i  pozornie traci kulistość. Nie daj się jednak oszukać. Stary, sprawdzony kot, który na pewno jest zakoconym człowiekiem, śpiąc na kolanach człowieka, kontempluje. To nie tak, że zdechnie i już. On nie zdechnie, nie zniknie i nie zgnije w ziemi. Nie po to, by tak skończyć, kontempluje kulistość w zakamarkach snu.

Popatrz na siebie. Kula kota to sytuacja naturalna. Kula człowieka to sytuacja nabyta. Niekorzystna. Chora. To jest bezlitosna prawda. Kot kotem, człowiek człowiekiem. Bo przecież, nie odwrotnie. Dlatego nie tłucz się po bezsensach nieumytych myśli, uczesz rozwichrzoną łysinę paraliżu woli i ...

Cholera, ogarnij się jakoś. Czas leci i sam z siebie nie czyni natury poddaną. Trzeba ją okiełznać konkretnym wysiłkiem albo... sczeznąć w bezsensie i tak wisieć, dożywotnio. Dyndająca kula bezsensu. Bez sensu i charakteru. Ten koleś ze zdjątka to całkiem inna historia. Dajcie mi słuchawki na spanie bo jak nie to jeszcze się wam dostanie.



poniedziałek, 13 stycznia 2020

Obietnica

Dziewczynka z zapałkami rozpłakała się w głos, by po chwili stłumić płacz w rękaw. Zapałki rozsypały się na zimnym bruku, pokrytym cienką glazurą przezroczystego lodu. Stopy włożone w za duże o kilka numerów, damskie kozaczki, ślizgały się po skosie zbyt wysokiego obcasu. Cała reszta ubioru dopełniała całości tego mizernego widoku, stworzenia zostawionego przez świat na pastwę dorosłej obojętności. 

Nie nadjechała karoca na złotych kołach, powożona przez stangreta w czerni eleganckiego stroju, trzaskającego ostrym batem na parę karych arabów. Z karocy, która nie nadjechała nie wyszedł książę z bajki, by ocalić ledwo tlące się w piersi życie przemarzniętej dziewczynki. Możliwe, że książę był  w innej bajce, bo przecież, dziewczynka z zapałkami umarła.

Więc jeśli zamrozisz swoje serce, pamiętaj, z tego chłodu, który będzie się wydobywał na zewnątrz, zrobi się lodowata glazura, na której jakaś nieogarnięta, nieprzygotowana, zostawiona sama sobie dziewczynka z zapałkami czy bez, poślizgnie się na zbyt wysokich obcasach butów, rzuconych jej jako jałmużnę przez możną, obojętną dłoń bogatej pani. Pani,  która nie musiała nigdy stawać delikatną stopą, odzianą w dobrze dobrany kozaczek, na porażającej mrozem, lodowatej powierzchni. Karoca nie nadjedzie, książę nie wysiądzie. Stanie się to, co zawsze: marzenia, którym nie dano rozwinąć się w dążenia, odbiorą wolę życia a zimna ulica dopełni reszty.

Chyba, że ze stoku góry zbiegnie biały, wielki, puchaty owczarek podhalański i ciepłem swojej ufnej mordy, roztopi lody.


piątek, 10 stycznia 2020

Nie w cenie

Dzisiaj nie w cenie to, co wczoraj miało wartość.
Pozostaje przetrwać i nie dać się zwałować walcom.

Jeden walec miażdży wiarę w Boga i Dekalog
omijając posłuch wróżkom i latający makaron.

Tak. Bóg to opium dla tępoty bez pomysłu na życie
a wiara w latający makaron to najnowsze odkrycie.

Niestety, w krajach totalnej tolerancji
istnieją jeszcze wierzący w Boga wariaci.

Potrzeba jeszcze trochę czasu i wysiłku bogotów
by wyautować Boga kuszącym zewsząd jazgotem.

Bo niewidoczny, cichy, pokorny i ofiarny bez granic
Nie ma szans. Więc lepiej, by zamilkł.

Może myślał, że skusi nas wizją mieszkań wielu
I zaprosi na ucztę na salonach lśniących bielą.

Stary Bóg pomylił się, biedaczysko.
Nie przewidział, że raj
zrobimy sobie tutaj.
A Jego odeślemy do krainy cieni.
I oby nie za blisko.

Drugi walec zamiata krew, łzy i wołanie o pomoc
I zgniata je w miazgę. I spokój.




poniedziałek, 6 stycznia 2020

Może

Czy stoję czy klęczę
jakoś tu  jestem
Więc wejrzyj Panie 
na mnie
i  moją nędzę. 

Może wtedy skos  drogi
Rozświetli Twój ogień
Którym martwota bezczucia
pobudzi serce.