piątek, 26 sierpnia 2022

Ło

 Więc jadę na wyrypę. I już. 

Wakacje były ale się zmyły. Nie zauważyłam. 

Może wrócę, może nie. 

Jeśli wrócę, przede mną nadal wołowe lata. 

Jeśli nie wrócę - zagadka.

I co ci człowieku się bardziej opłaca.

Ale, wiemy to my, błędni rycerze żyjący w świecie poza światem, nie o opłacanie się rozchodzi. 

Rozchodzi się o to, by nie ustać w drodze. 

I tyle. 

Możesz, doradź, jak zapytam.

Nie możesz, milcz bo na nic twoja rozkmina.

Ot, ciemność a potem jasność. 

A potem jasność, po której ciemność.

Nic, tylko iść. 

Tyle. 

Wszystko inne nieważne. 

Naprawdę. 

Krzywdy. Doznane i wyrządzone. 

Słowa. Dobre i złorzeczone.

Jeśli idziesz nadal, wbrew światowej logice i swojej,

dobrze czynisz.

Świat to jest bardzo dziwne miejsce.

I wiem, że można załapać się na więcej.


Na razie, ziomy. 

Co mam do roboty. 

Wrócę. 


I nie cierpię typów parkujących dupą do moich okien.

Naprawdę wolę tlen od spalin.

Strzeżcie się. 


środa, 24 sierpnia 2022

Córko

 Wyszła. Za mąż. Nie wróci. 

Mówi, że wieczorem zbiera się, by wracać. Jak wcześniej. Do domu. 

I  potem przychodzi  myśl: dom jest  t u . Z nim. 

I zostaje. 

A ja?

Pozamykałam weselne tematy. Wyspałam się. Ogarnęłam  zawodowe kwestie, które, nie wiem, skąd, raptem wypełzły. 

Nie. Nie zdążyłam zrozumieć.

 Tak tkwię. 

W domu zdecydowanie puściej. 

Mniej rzeczy. Mniej ludzi. 

Moja Mery po prostu sobie poszła. 

Po prostu, raptem zrobiła się całkiem dorosła.

Jaka jestem dosiębiorcza matka. Jak kocham mieć dzieci przy sobie. 

I mam. Dziękuje Ci Boże. 




poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Po spokoju burza?

 Minął dzień 6 i prawie 5. jest.

Bo, na szczęcie, czasami po prostu jest święto i wypada  to przyjąć.

Nazbierać ziół gdzieś, gdzie się dojść da

i tyle.

I tak też się dzisiaj zadziało 

i niespełna pięć dni się zostało.

Mało. 

Wyśpijmy dobrze się

bo nas duża fala poniesie.






niedziela, 14 sierpnia 2022

Niech

Woda spokojna a w niej odbite niebo.

Pełnia lata i jakby  jesień lekko.

Spokój. Cisza. Przystań.


Tylko, prawda, nie wiesz

jaka mocą bryzga po twych łydkach


czy tylko woda H2O

i czy to wszystko.


Matko Boska Zielna

co z ciałem wziętaś do Nieba,

nie daj krzywd rozpylać i rozsiewać

wrogom wszelkiego stworzenia.


Niech wonne zioła ciało leczą 

a duszę strutą niech leczy Twoja ręka.

Niech  liście Twojej łaski wyścielą

spiekotę drogi do Nieba.


Tym, co na wojnie, 

i tym, co opłakują

tym, co idą po nie swoje

i tym, co nie obudzą się jutro.


Tym, którym wszystko jedno

i tym, którzy nic nie wiedzą.


Niech życie wszystkim da fory.


Niech już nie będzie wojny

ślepej  ślepców przemocy.









Dzień 7. Południe.

 Oto i niedziela na to wszystko jest.

Spokojny dzień. 

Zero bieganiny, zero wszelkiej skminy.

Bo, jeśli, człowieku, nie odpoczniesz, źle, po prostu, źle, skończysz.

I dlatego, dnia dzisiejszego, zostawiam swój aktualny mess i wychodzę. I tyle. I dobrze jest.


Z nieba raptem popadało chwilę, czy rtęcią, czy czym innym, raczej nie rozkminię.

Ale idę. 

Rzucę okiem na jakie horyzonty

co ich z ni z okna ni z czterech ścian nie widzę.

Nie wezmę telefonu, nie wezmę też psa

i tak se pójdę pohasać, sama.


Samość to wartość. 

Cisza w sobie

bez zgiełku zalewającego cię co dzień.



Czasie mijaj, bo musisz.


Boże,

zapal światło przed nami

byśmy przedarli się jakoś wszyscy

ze względnie czystymi sercami.




sobota, 13 sierpnia 2022

Odliczanie.

Tydzień i dzień. Odliczanie. 

To było wczoraj. Dzisiaj został tydzień. 

Nie wiem, co jeszcze trzeba zrobić.

Na szczęście imprezę ogarniają młodzi.

Gdzie, co i jak, ile. 

Jeszcze zostaje  TU, oj, zostaje.


Z Juniorem wczoraj spotkanie.

Zabiegany, całkiem taki rozdany. 

Na ile go wystarczy, jak tak nie przestanie. 

Zjemy go.

I kto nam zostanie.


Siedzę na ścianie w łazience. Oj, jak nie umiem tak siedzieć.

Jeszcze rolety w oknach, ostatnią zerwał  bury pierdziel.

Jeszcze drzwi by się machnąć zdało ale czasu chyba za mało. 

Jeszcze z kątów powywlekać dziwne treści

i całość machnąć, niech już tak poleci...


Uf...

To jest dziwny czas. Organizacyjnie, huragan. Tysiąc wątków i jeszcze jeden. 

I ten czas mija. 

Bezpowrotnie. Dzień po dniu,  po godzinie godzina.


Mam w domu dziecko a za tydzień zniknie.

Tak sobie wyjdzie, zmieni nazwisko i będzie gdzie indziej.

Dokładnie za tydzień.

Uf. Eh. 

Takie to życie jest. 


Wracam na ścianę bo sama się nie ogarnie.

Oh, yes,  a mess...

                               






niedziela, 7 sierpnia 2022

I przypał

 Przypał.

Też znowu niedziela jest. 

Tydzień zeszły zmęczył mnie. 

Zestarzałam się. 

Kupiłam auto i lipa.

 Boję się.

Nauczcie mnie. 

Nie bać się.


Od rana w psio-kocich brudach. Zeszło do południa. 

Taka niedziela, że ...


I, kurka, ja stary belfer 

wakacji dotąd nie miałam, 

w świat wielki nie pojechałam, 

kisiłam się w czterech ścianach

od rana prawie do rana... 

A tu raptem sierpień. 


I zaraz  się zacznie.


Gdzie  m o j e   wolne jest, hę? 

Odpoczynek. Od wszystkiego tam i tu. 

Bo, że w grobie, to spoko, chyba zdążę, ale chciałabym też tutaj trochę.

Zażyć życia.

Poczuć je.

Odznaczyć S I Ę, jak w necie. I nie być przez chwilę wszędzie.

Umiecie, nauczcie mnie. 


Listeczki drgają w powietrzu

Napięcie zwiera percepcję.

Zacznie się

zobaczycie, inaczej.




środa, 3 sierpnia 2022

Elyta od koryta

 Nie wiem. Trochę jakby zgroza. I, żeby było jasne. Głosowałam na nich.

Niektórzy się dziwią, bo Polska to dziwny, rzeczywiście, kraj.

Za strasznych osiem lat rządów PO, wychowywałam dzieci. Wtedy chodziły wszystkie do szkoły. Żeby nie było, dzieci nie chowasz dla siebie i trud ich wychowania to między innymi  wpływy do państwowej kabzy przez wiele lat - jeśli je wychowasz dobrze i wykształcisz na sensownym poziomie  to przez całe dorosłe życie nie są obciążeniem dla budżetu ale go konstytuują swoimi podatkami. Wychowywanie  dzieci to dalekowzroczna przysługa dla wszystkich. No i moje dzieci tę przysługę od kilku lat już społeczeństwu świadczą. Troje z pięciu, z których dwoje nadal zdobywa kwalifikacje.

Ale wtedy potrzebowałam wsparcia. No i wtedy, za rządów PO, państwo wyliczyło, że nasze domowe przychody przekroczyły o kilka złotówek poziom  dla tzw. świadczeń rodzinnych. Serio. Za komuny to było nie do pomyślenia, żeby odbierać rodzinne - nie, żebym chwaliła komunę. Znacie mnie. Poniżej dna jest następne dno. I to jest to. Za PO zabrali rodzinom rodzinne. I to się nie zmieniło przez osiem lat ich rządzenia. W międzyczasie wyprzedali  majątek narodowy kawał po kawale i zacierali ręce do biznesów na koniec na lasach państwowych. Bo jeszcze one zostały. Ale żeśmy ich od koryta odkopnęli. 

I przyszli zbawcy. Entuzjazm, nadzieja na realne zmiany. Rodzinom się odczuwalnie poprawiło. Doceniono dzietność jako czynnik stymulujący żywotność narodu i gospodarki i przywrócono wszystkim wsparcie.  Prominentne celebrytki wypowiadały haniebne zdania o zasranych patologią morskich plażach. Tak jakby ich własne, sory, ekstrementy, pachniały a nie waliły gównem, jak wszystkie. Tylko, że je stać było na hotele a polskie rodziny z dziećmi - nie.  

Nikt nie rozliczył bandytów i złodziei poprzedniej ekipy rządzącej.

Jednak Polacy uwierzyli, że przeciętnemu Kowalskiemu będzie się lepiej żyło we własnym kraju. Tak się też zapowiadało. Było kilka inicjatyw, które potwierdzały przedwyborcze obietnice i można było naprawdę pomyśleć, że jakość rządzenia uległa istotniej zmianie.

Rzeczywiście. istotnej zmianie zaczęło ulegać myślenie rządzących.

Pandemia była potwornym wyzwaniem dla wszystkich. Nie wątpię. Jednak moje zaufanie do rządu od początku działań około-pandemicznych stopniowo topniało. Wycięto dyskusję na temat szczepionek.  Nie były znane skutki ich działania na organizm ludzki. Amantadynę, która pomagała leczyć covida, zablokowano, 'bo może szkodzić' ( cytat za ministrem zdrowia, mniej znanym jako ekonomista z wykształcenia). Tak. To taka troska o nas. Wydawano potworne pieniądze na szpryce i na propagandę. Obrażano ludzi sceptycznych i wprowadzono segregację społeczeństwa. Nawet wtedy, gdy stało się jasne, na bazie czystej obserwacji sytuacji na świecie, że wyszczepianie gówno daje, kiedy Pfizer utajnił dokumentację na kilkadziesiąt lat, nasi czadu: Polacy szczepcie się. Będzie lepiej a jak nie to masowe zgony. Na świecie wyszczepienie w górę a pandemia w najlepsze.  Zero spadków zakażeń. No i raptem, jak pamiętacie, wojna na Ukrainie zmogła pandemię. Pstryk. Nie ma. Spoko. 

Odcięli dyskusję i obrażali nas za to, że  nie chcemy szpryc z obaw o własne zdrowie. Budżetowe pieniądze wpierdzielili w zalegające do dzisiaj złogi preparatów. W kabzie chyba pustka.

 Tylko, że tych kłamców, którzy uznali, że przymus szczepień tylko dla hołoty - nie dla nich - nikt nie rozliczył. Z wydanych pieniędzy i podjętych decyzji.

Może by jakoś człowiek to przełknął, bo to przecież 'nasi'.

To teraz popatrzmy.

Słyszę, że  nauka może być online bo nie ma  czym ogrzać szkół i przedszkoli. Węgiel po 3,5 kafla ale go nie ma. Podobno gdzieś w świat jedzie. Rząd sypie szczęśliwcom, co piece mają po 3000 na węgiel ale wsadź se je w de. Bo węgla nie kupisz i drewna też już nie. Sprawdzałam wczoraj net. Zero informacji. Nikt nic nie wie. Tyle, że we wrześniu sytuacja się pogorszy. Prąd i gaz podrożeją i to tak, że ...  Ciekawie jest. A czy w ogóle będzie prąd i gaz??? 

No ale można jeść mniej i taniej. Znaleźć w lesie chrust albo gdzieś ukraść drewno. Można olać te przeoświecone kur. władze i  poradzić sobie po swojemu. Wyjechać stąd a ostatni gasi światło. Tylko, że podobno, są jakieś problemy z paszportami... Wszystko stało się zaporowe. Nawet ten głupi cukier znikł. No ja nie wiem, kur, kto tu rządzi i w czyim interesie. 

I tego się przełknąć już nie da.

 I gdzie ja to wszystko widziałam.