Tydzień i dzień. Odliczanie.
To było wczoraj. Dzisiaj został tydzień.
Nie wiem, co jeszcze trzeba zrobić.
Na szczęście imprezę ogarniają młodzi.
Gdzie, co i jak, ile.
Jeszcze zostaje TU, oj, zostaje.
Z Juniorem wczoraj spotkanie.
Zabiegany, całkiem taki rozdany.
Na ile go wystarczy, jak tak nie przestanie.
Zjemy go.
I kto nam zostanie.
Siedzę na ścianie w łazience. Oj, jak nie umiem tak siedzieć.
Jeszcze rolety w oknach, ostatnią zerwał bury pierdziel.
Jeszcze drzwi by się machnąć zdało ale czasu chyba za mało.
Jeszcze z kątów powywlekać dziwne treści
i całość machnąć, niech już tak poleci...
Uf...
To jest dziwny czas. Organizacyjnie, huragan. Tysiąc wątków i jeszcze jeden.
I ten czas mija.
Bezpowrotnie. Dzień po dniu, po godzinie godzina.
Mam w domu dziecko a za tydzień zniknie.
Tak sobie wyjdzie, zmieni nazwisko i będzie gdzie indziej.
Dokładnie za tydzień.
Uf. Eh.
Takie to życie jest.
Wracam na ścianę bo sama się nie ogarnie.
Oh, yes, a mess...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz