niedziela, 14 kwietnia 2024

Wyfruwa

 Wszystko się dzieje  zbyt szybko.

Mijają ostatnie dnie przed eventem.

Wpadłam ostatnio w panikę.

Nie wiem, co się dzieje.


Moje dziecko najmłodsze wyfruwa.

Ot, po prostu.

Moja Zuza.

Najmłodsza córka.


Pójdzie za mąż i basta.

Zabierze rzeczy z szafy,

ogołoci biurko.


Co to w ogóle znaczy.


Wiem.

Nie wiem. 

Zobaczę.





wtorek, 2 kwietnia 2024

Wystarcza

 Było ostro.

W końcu, Wielkanoc.

Triduum spoko.

Śpiewaliśmy.

W międzyczasie brudy przyziemia, zakupy, pichcenia.

Ot, idą święta.


Ale w końcu nastały 

i Chrystus pojawił się, zmartwychwstały.

Pisaliśmy i mówiliśmy stosowne frazy,

o tym jak prawdziwie był wyszedł z grobu i jest  teraz z nami...


Wtorek. 

Jeszcze naczyń sterta. 

Rozgrzane emocje.

Krótko mówiąc, po świętach.


I co teraz, Boże.


Teraz wrócimy w życia szarość,

jakby się po prostu nic nie stało.

Jakby zacne pieśni, modły i rytuały

dosłownie nic z Chrystusem wspólnego nie miały.


Wiem, nieprawda.

Prawda w ciszy serca krzyczy albo milczy

i nie każdy ją z zewnątrz usłyszy.


Tylko On.

Solo Dios basta.




sobota, 30 marca 2024

Taka jedna Noc.

 Na zegarze 3.48. I godzinę odejmą. 

Nie pośpię.

Nie wiem, w pogoń za czym się wprzęgłam.

Wiem, że i dna dosięgłam.

To takie ludzkie, po prostu, w ryja dostać, za wszystko.

Za chęci, za trudy, za miłość.

Ale się wcale nie żalę.

Spać nie mogę.

To wszystko.

Jeśli zasnę i potem wstanę

przygotuję świąteczne śniadanie.

Puszczę  złe słowa w niepamięć.

I tyle. 

Niech więcej nic się nie stanie.


Bóg po kościołach i katedrach

ogłosił, że właśnie zwycięża.

Że był zmartwychwstał po śmierci,

co zmienia postać rzeczy.

Dobrze, Boże.

Wierzę

żeś umarł i zmartwychwstał

i że to dobrze dla mnie

bo inaczej

znosić to wszystko dalej...

Myślę, że to nie pycha. 

Mów. 

Myślę, że słucham, Panie. 













wtorek, 12 marca 2024

Hałdy

 Tak. Żyję w pędzie.

Spieszę się wszędzie.

Czas mija chwila za chwilą.

Jest dzisiaj i zaraz rok minął.


I tak se pędząc w swoim bezlitosnym pędzie

natrafiam na hałdę pod stopą.

Lecę.

I wiecie,

ludzie, stop. 


Chyba miałam szczęście.

Ile tam ludzi czekało do przyjęcia.


I mam czas.

Posprzątać hałdę.

Przewietrzyć szafę.

Zobaczyć, ile w niej zbędnych łachów 

i ile takich poza nią.


Fajnie.

Wszystkiego mniej.

Złogów, nawyków, zmartwień.


Lećcie hałdy w przestrzenie

jak najdalej ode mnie.





sobota, 9 marca 2024

Ślady po wietrze

 Kobiety. 

Kwiaty w wazonach, kieliszki w zmywarce.

I powrót w  codzienność szarych dni   

I  co jest kiedy ważne.


W sieci masa filmików i postów.

Kobieta jest jak w reklamie. Nie dla idiotów.


Tak. Szkoda kobiet na strute  chwasty niewdzięczności czy niezmierzone złogi bezduszności. Albo zwykłej, pogrążającej w bezsensie obojętności. 

Kobieta, póki może, staje do walki o godność, a gdy przestaje móc, trwa w niemej, frapującej obecności. O ile tak po prostu nie odchodzi.

Pytasz, dokąd. 

Pytaj. Drąż.

Kobieta to pierwszy i ósmy cud świata i to się nie zmienia po wszystkich latach.

Bez nich nic tu po was.

I nic tu po nikim.

Ślady po wietrze.






niedziela, 25 lutego 2024

Jakby bez tytułu

Udało się większości wolne wyrwać. Pojechaliśmy więc w Izery tego cudnego, minionego, niestety, weekendu.
Miejscówa w Świeradowie Zdroju, nietanio, niedrogo, w sam raz, dla nas.


Podjechaliśmy w sobotę ku Nowemu Mestu pod Smrkem, by ruszyć na Smrk. Szło się w słońcu i w wietrze i nie trzeba niczego więcej, jeśli stworzono cię, byś szedł.  Na wieży gwiździło z każdej strony choć widok każdemu  zapierał dech.





Jak w górę nieco poza szlakiem szliśmy tak potem bardzo grzecznie wróciliśmy. W sumie, gdy próbuję sobie przypomnieć szczegóły to las z obu stron szlaku, źródełko, cisza i czego chcieć więcej człowieku.


Młodzież podobno potem w coś se pogrywała ale nie wiem, bo chyba większość szaleństwa przespałam.

W niedzielę było niedzielnie. 
Golgota Izerska. Polecam.
Nie rozpisuję się wielce
tylko ci powiem jedno.

Jest taka jedna spośród czternastu stacja,
kiedy człowiek choć nie chce, zostaje sam na Sam.

Bierze belkę na siebie choć naprawdę  nie chce. 

Wtedy przymus staje się udziałem.

Znika  świat, który się zawalił.

Nie jest łatwiej, nie jest jaśniej, więcej boli.
Jak  bicz na plecach i jak cierń na czole.

Po co. Pytaj. Krzycz. 
Albo milcz.

Czas jest łaską.











poniedziałek, 19 lutego 2024

Pulp fiction

 No dobra. Było ciężko. Tak, to Ołbin. Zamordyzm.

Ja? Ja jestem grzeczną dziewczynką, która jednak nie znosi chamstwa i ... reaguje.

Wtedy dzieje się. 

Dzisiaj sąsiad mi groził.

Czym? Nie wiem. Że przyjdą kolesie i mnie zajebią. Albo coś około tego.

Sorry. To jest Ołbin. Zamordyzm. Żyję tu i mam jak mam. Nie zrozumiesz.

Może czas na zmiany. Nocleg pod mostem albo nie wiem, co jeszcze.

No, kur, tu miało być moje życie a jest, co jest. Wulgarny sąsiad i tyle. 

Nie wiem, ludzie, dokąd uciec.

Może nie uciekać wcale i się zaprzyjaźnić z wulgarnym, zapijaczonym sąsiadem.

Może wtedy nie będzie mi groził i będę spała snem spokojnym.

No co myślicie? 

Lubicie mnie?

To pomóżcie.

Eh.