wtorek, 29 września 2020

 Nieobecność

W się

Czas przepłynął

Tak był tu Anioł

ale oniemiał


Zwołał pozostałe 

i uszły

gdzieś w sens


Teraz tylko ciemna noc od Jana

bo jeśli i nie to

to amen



niedziela, 20 września 2020

Nie wiem

 Pomimo upływu czasu, nie wiem. 

Wiem coraz mniej z cieniem lub całkiem bez zrozumienia. 

Wystarcza pies z cieniem.

I człowiek z psem bez swojego cienia.

Nawet cień sam bez człowieka

Z psem i jego cieniem.


Ewentualnie stopy dziwnie odziane

Pomiędzy bezruchem a jakimś innym stanem.




Na horyzoncie

Pomiędzy linią nieba a morzem.

Obłok, który nie jest obłokiem.


Nie wiem

Co z tego wszystkiego wynika

I ku czemu zdąża.


Dziecko we mgle.

Panna bez oliwy w lampie.




niedziela, 13 września 2020

 Magia miejsc. 

Magia przenikających miejsca cieni przeszłości.

Obecność, póki jest.


I smutek nad życiem oby trwało.

I radość podszyta cieniem.


I niewiele więcej.

I się tym cieszę.

Liściem podszytym słońcem.



niedziela, 6 września 2020

Nie dziwcie się

 Nie dziwcie się

Mam trudne życie

Zawiodło wszystko co mogło

I sama siebie zawiodłam


Teraz kosztuję smutek

I spijam pustkę


Miało być jakoś inaczej

Że jednak coś dla nich znaczę


Matko ze wzrokiem pustym

I pokonanym sercem

Napij się wina. Nie patrzą

I nie przeczytają


Znajdź sobie jakieś życie

albo jego substytut

A jeśli umiesz liczyć

to dobrze.





Opowiem

 Droga do Balalau na wyrypie w Fogaraszach nie przyniosła specjalnych sensacji. Wchodziliśmy i schodziliśmy aż dotarliśmy na miejsce. Tam szybka ewakuacja, zgrywanie z autami i droga, przez te pustawe ale piękne, rumuńskie, a potem o niebo bardziej zagospodarowane, węgierskie ziemie.  



W Sebinie na parkingu centrum handlowego odhaczyliśmy spanie bo nikt nie był w stanie prowadzić,  rano zakupy na drogę i powrót z zahaczeniem  o wizytę u Józefa. Pokazaliśmy mu zdjęcia i pożegnaliśmy się serdecznie. O, to my i On. Chichy śmichy z naszej wyrypy:


Więc nic tutaj więcej nadzwyczajnego nie zaszło i powróciliśmy na stare śmieci, w szarą rzeczywistość naszych żyć. To brzmi słabo ale weź ucieknij lub udawaj. Na szczęście, w życiu bywają szczęśliwe chwile i jakoś to wszystko toczy się do przodu. Dzięki tym magicznym, szczęśliwym chwilom, które warto wyłapać w strumieniu zwyczajności, wraca motywacja. Przynajmniej ja tak mam.

Po powrocie skontaktowałam się z koleżanką z poprzedniej pracy, ot, tak, przy jakiejś okazji.  Pomimo obiektywnych trudności, których natury nie przywołam tutaj,  nasza grupa przedmiotowa znalazła sposób na wzajemne wspieranie się, co, wydaje  się, zaowocowało zalążkiem przyjaźni.  Chętnie wracam do tych kontaktów i podczas jednej z rozmów dowiedziałam się, że moja koleżanka również była na wyrypie w Fogaraszach. Też z dobytkiem na plecach, który niesiesz po graniach, niezależnie od pogody i innych okoliczności Też im lało i grzało, więc, ogólnie, standard. Było to kilka lat temu ale takiego doświadczenia się po prostu nie zapomina. Opowiedziała mi ona niesamowitą historię. Kto bywał na wyrypach z dobytkiem na plecach, ten wie, że to nie żarty. Bierzesz naprawdę przemyślane rzeczy tak, by nie dźwigać zbędnego balastu. Baby to wiedzą, bo muszą ostro skminiać, które malowidła i pachnidła zostawić jednak w domu, by nie zatyrać pleców na grani. Pewnie faceci też mają swoje dylematy. Co wpakujesz, musisz nieść. Chcesz, czy nie chcesz. Yes. No i tak właśnie było też z moją koleżanką. Któregoś dnia trafiła ona ze swoją ekipą do schronu albo schroniska, nie pamiętam, a to na miejscu duża różnica. No, w każdym razie, wylądowała też tam grupa Rumunów. Byli oni skromniej wyposażeni, mieli, ogólnie, rzeczy gorszej jakości, bez bajerów, teraz powszechnie stosowanych, ułatwiających poruszanie się w górskich warunkach. Zwykłe plecaki, przemoczone i ciężkie. Gdy już się rozsiedli wygodniej i ogarnęli z ulewy, jeden z nich wziął swój plecak, otworzył i...

Chciałabym kiedyś tego człowieka poznać. Wyciągnął on z tego przemoczonego plecaka ciężkie, zdobione szachy... Ludzie. To    j e s t    mistyka. Inna rzeczywistość. Dla takich chwil się żyje, gdy widzisz, że drugi człowiek dźwiga swoją pasję na plecach w strugach deszczu na grani Fogaraszy.

To wszystko. Dobrego dnia. Pomimo wszystko, życie ma smak.



wtorek, 1 września 2020

No jaki tytuł?

 Precz. Idź precz. 

Do cholery. 

Nie ma usprawiedliwienia.

Nie będzie.

Fakt. Tylko Boskie miłosierdzie.

Proszę. Zagość. Zobacz. Zrozum.

Daj sobie spokój. Zamilcz.

Jeśli wierzysz w Boga, módl się.

Nadchodzi pomsta. 

Musi.