sobota, 25 maja 2019

Dla Justi

Nie wiem, ile i czy dobrze zapamiętałam. Notatki chwilowo niedostępne, więc w całości pójdzie z głowy.

Tak, od października, nie do końca systematycznie, korzystam z możliwości łykania podstawowej wiedzy w temacie chorałów gregoriańskich i, nieodłącznej od nich, kwestii Eucharystii. Chorały prowadzą panie z Poznania, z poznańskiej szkoły Chorał Gregoriański wg metody Solesmes a wykłady prowadzą ojcowie Mateusz i Tomasz, jeszcze   n a s i   Karmelici. Póki możemy, czerpiemy z nich garściami choć i płaczów po kątach nie brakuje ostatnio... Życie daje i odbiera. Gdy daje,  czerpiemy z czyjejś obecności i może ktoś czerpie z naszej. Oby. Nie tak jest, gdy przychodzi doświadczyć utratę.  Powstaje wtedy pytanie: po co? Po co tracić, jeśli nie po to, by zyskać. Więcej. Na innym poziomie. W innym wymiarze. I chyba o tym był dzisiejszy wykład o. Mateusza.

Eucharystia jest ofiarą krzyża. Brzmi to jak brzmi. Sens tego, może przegadanego i mało kontemplowanego sformułowania tkwi w świadomości skażenia ludzkiej natury grzechem. To też jest oklepane i mało pogłębiane sformułowanie.  Człowiek, niestety,  zmarnował swoją naturę i  wchodząc w życie z taką już, skaża ją nadal, odciskając, na dziele niszczenia, swoją osobistą pieczęć. Bóg wybrał nie wybierać za człowieka. Wyposażył go w wolną wolę i, pozbawiwszy się władzy nad nią, przygląda się skutkom ludzkich wyborów. Ponieważ wybieramy raczej wbrew temu, co możemy określić jako Jego wolę, skutki tych wyborów niewiele mają wspólnego z Jego pomysłem na nasze życie. I staje się ono areną, na której toczy się bitwa o przywrócenie dla nas stanu łaski. Hm. Co to jest łaska i po co nam ona? Łaska jest to  ł ą c z n o ś ć. A służy do sukcesywnego przesuwania się we właściwym kierunku. Ponieważ sami odrzuciliśmy ten stan łączności,  Bóg schodzi z wyżyn nieba i robi to za nas. I musi za to zapłacić cenę naszego odrzucenia, bo, czy my w ogóle o to prosimy? Jeśli odrzucamy Jego prawo, to wydaje się, że lepiej wiemy, co jest dla nas dobre. Ale to dobre nie następuje a my stajemy w sytuacji skutków, które uderzają w nas jako jedna z wielu odsłon zła. Bóg bierze na siebie i to. I to się staje ofiarą krzyża, bo na krzyżu Bóg ląduje i na nim umiera,  zmuszony do tego przez nas i świadomy od początku, że to Mu się przytrafi. Nasz wybór grzechu uczynił krzyż metą  ziemskiego życia Boga. I tym właśnie wydaje się być Eucharystia - sposobem na uratowanie nas od skutków naszych własnych wyborów, które odbierają nam szansę na powrót do harmonii stworzonej dla nas i dla nas zaplanowanej. 

Aby Eucharystia czyniła w nas swoje skutki, musi zawierać w sobie trzy podstawowe elementy: ofiarowanie, konsekrację i komunię. Ze strony Boga te wszystkie warunki są spełnione. Jego ofiarowanie  dzieje się nieustannie,  z tą samą realnością i powagą, co 2000 lat temu. Bóg się składa w ofierze nieodwołalnie, za każdym razem, do końca świata.  A my, dysponując Jego udostępnioną bezbronnością, postanawiamy Go uśmiercić. Za Jego zgodą na to, co Mu w swoim upodobaniu do okrucieństwa, bezlitośnie fundujemy, Bóg przeżywa na sobie wszelkie ludzkie urąganie i na koniec trwogę konania i śmierć jako osądzony złoczyńca. Tylko tak jesteśmy w stanie zmusić się do jakiejś głębszej refleksji na temat skutków czynionego zła i sensu bezinteresownego dobra.   I rzeczywiście, docelowo go doświadczamy: Bóg zmartwychwstaje i otwiera przed nami nowe możliwości nieustannej przemiany, o ile zechcemy skorzystać. 

Z naszym udziałem w sytuacji, która jest po to,  by nam pomóc a którą nieustannie banalizujemy lub odrzucamy jako niezrozumiały, czy zbędny, balast, jest, niestety, gorzej.  Eucharystia może nie czynić w nas skutków.  Aby mogła je czynić, czyli przemieniać nasze życie, musimy mieć swój udział we wszystkich trzech elementach. Po pierwsze, musimy  sami  coś wnieść, ofiarować. Coś, co jest ważne, zasadnicze i wymagające wysiłku. Musimy pozwolić zemleć się w pył mąki, z której przeistoczenie uczyni Ciało Boga i zetrzeć się w wino, z którego przeistoczenie uczyni Jego Krew. Jeśli wniesiemy realną wartość w moment ofiarowania, mamy prawo do udziału w skutkach, które obejmują przemianę wynikającą ze zmartwychwstania. Nasze stare życie zostaje ofiarowane, uśmiercone i, następnie, przemienione. Jeśli nie mamy udziału w ofiarowaniu, Bóg nie ma czego przemieniać i tysiące przyjętych komunii nie uczyni żadnej zmiany w naszym życiu. Musisz przyjść z czymś, by Bóg miał co przemieniać. Im więcej przyniesiesz, tym więcej On przemieni. Z Jego strony jest pełna dyspozycyjność. Problemem jest nasza.

To jest trudne. Nasza ludzka skłonność do przekory buntuje się na ustalenia Boga, który bez nas ułożył warunki naszego istnienia i potem, zbawienia. Od początku robimy po swojemu a, gdy przychodzi pić gorzkie piwo własnych decyzji, wznosimy ręce wysoko w niebo i odgrażamy się Stwórcy, pomstując na Jego nieobecność? obojętność? bezduszność? I, dopóki nie uznamy wolną decyzją, że zawierzamy w ciemno Jego warunkom, możliwa staje się przemieniająca nas wędrówka w dobrym kierunku. Tak. To jest wkurzające. Muszę uznać, że Ktoś wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre. Wie lepiej ODE MNIE. I z tym większość z nas ma poważny problem. I dlatego, tak często tak wielu z nas jest tak źle. Ale to nie jest wybór Boga. Wybór Boga polega na tym, by nie wybierać za nas. I, czy zostawia On nas samych na pastwę nas samych oraz tej złej strony rzeczywistości, która nieustannie się mobilizuje, by Jemu odebrać nas a nam Jego.


poniedziałek, 20 maja 2019

Też tak macie?


Nie mam ikry. Siły. Sytuacja w kraju i w KK, w którym jestem i z wyboru i z wychowania, i na świecie, gasi mojego ducha. Tak, jakbym stawała się coraz bardziej martwa, nieobecna, niezainteresowana tym zgiełkiem nieludzkim, który wyłania się z pogrążonych w nienawiści  i zdominowanych głupotą wykluczającą możliwość samodzielnego myslenia, ludzkich umysłów.

Zło szaleje. Francja wydaje wyrok śmierci na chorego człowieka. Niech umiera głodzony na naszych oczach. Europa wywija tęczową flagą i szydzi z Boga. Islam instaluje się skutecznie w decyzyjnych gremiach wczorajszych mocarstw. Zniewieściali władcy Europy na naszych oczach oddają ją obcym, którzy, jak pokazuje praktyka życia, nie uszanują niczego, obsrają nasze dziedzictwo a nas wytłuką. Wszystko jest cool tylko nie to, z czego Europa wzięła swoje korzenie i na czym zbudowała cywilizację. Całe dziedzictwo wrzucamy do kubła.  Śmieć zalewa nasze miasta i śmieć instaluje się w naszych głowach. Co nas czeka?

Dobrodziejstwo eutanazji, aborcji na życzenie? Stało się tak, że  akceptujemy zabijanie i z jakiegoś powodu zwyczajną zbrodnię nazwaliśmy prawem wyboru. Jak to możliwe, jeśli na wczesnym usg   w i d a ć człowieka? Nauka oparta o bezpośrednią obserwację nie daje dwuznacznych odpowiedzi: kobieta nosi w sobie   d z i e c k o. Czego można tutaj nie rozumieć, że domaganie sie zabijania nazywa się prawem wyboru? Przeciez za ten wybór drugi, niewinny człowiek płaci swoim życiem.  Tylko dlatego, że jest za mały, by sie bronić? To kogo w ten sposób wychowamy? Co zrobią z nami ci, którzy dzisiaj uczą się od nas, że wartość człowieka zależy od jego produkcyjnej użyteczności? Ta akurat, tak jak się kiedyś zaczyna, tak też się kiedyś kończy. Jeśli zaakceptujesz dzisiaj zabijanie, doświadczysz go kiedyś na sobie. Wtedy, kiedy będziesz chory, bezbronny i nieproduktywny. Bezużyteczny, bez wartości. 

Niestety,  wizja świata wyzbytego wartości, zaczyna zwyciężać nasze umysły. Skazujemy sami siebie na skutki naszych egoistycznych decyzji i zawinionej głupoty. I jedno i drugie to bałamutni doradcy, przed którymi należy spieprzać gdzie pieprz rośnie a nie oddawać im swoje pole. 

Głowa w piasek to też kiepskie rozwiązanie. I uciec donikąd. Czy jak?

poniedziałek, 6 maja 2019

George

A więc prawda jest taka, że George, stary lis, pomylił się. Ten, który opanował do perfekcji sztukę udowadniania, że jego racja równa się, ontologicznie, prawdzie.Co prawdą nie jest ale w tym tkwi sedno.

 Wszyscy, jak zazwyczaj, zebraliśmy się w sali posiedzeń. Całe grono zrektutowane i przeszkolone dla poszczególnych  zadań, związanych z realizacją misji. Misja, oczywiście, objęta była najwyższym stopniem utajnienia i takowym priorytetem ministerstwa do, czy od, Misji. Zatem nikt w sali posiedzeń nie znalazł się przypadkowo.
- Sytuacja przebiega zgodnie z ustaleniami - podjął George. Rozglądnął się wokół, przywołując ku sobie uwagę rozproszonych nieco uczestników spotkania. Zamknięte okno, za którym promienie słońca przebijały się ostrym wiosennym światłem przez ledwo wypuszczone z pąków liście, stanowiło istotny element sytuacji.  Z jednej strony przezroczystej tafli szkła ustalano dalszą procedurę realizacji standardów nowego ładu a z drugiej nieposłuszne życie czyniło swoje niewdzięczne i kłopotliwe starania, by wdrażanie procedur zawiodło. Jednak absurdem było zakładać, że projekt prawdy wypracowany w mózgu pokrytym jajowatą czaszką George'a może odbiegać  od zewnętrznej realizacji zastanej w świecie.
- Zatem pierwszym elementem strategii jest wybicie stanu równowagi i utrzymanie zaburzenia. Trzeba spreparować źródło niepokoju i sukcesywnie je wzmacniać, by nie zmniejszał się jego impet. Można to osiągnąć generując zestaw zdarzeń zapalnych. Jeśli będą wystarczająco szokujące, sytuacja szybko się uporządkuje. Populacja podzieli się na trzy grupy, które w sytuacji wyizolowania jedne od drugich oraz od struktur zewnetrznych, poddadzą się oczekiwanej obróbce. Jedna grupa zostanie zastraszona, druga sprowokowana a trzecia skompromitowana i zagłuszona. Co trzeci populator postąpi zgodnie z regułami psychologii tłumu i będzie milczał ze strachu. Sprawdzona technika kontroli tłumu. Dwie trzecie reszty podchwyci bez problemu chwytne hasła o bezzasadnosci status quo. Aspiracje do roli piewcy i protoka nowego ładu to dobre paliwo dla jednostek wyzbytych własnych zasobów intelektualnych, z przetrąconym kręgosłupem. To je uczyni użytecznymi i to one zadbają o utrzymanie odpowiedniego stężenia niepokoju. Pozostałe 20 procent trzeba pozbawić mocy decyzyjnych. Niestety, pozostanie pewien odsetek opornych bez granic. I nad tym dzisiaj pomyślimy - skończył swój wywód George.

Ten cwaniak zapomniał, że nie istnieją systemy w stu procentach spójne. I nie założył istnienia turtni, podgrupy grupy opornych bez granic. W swojej wrodzonej przebiegłości George czuł jednak jeden punkcik niepokoju w tylnej, górnej, prawej części potylicy. Jakis cichy szept szeleścił mu w głębszej warstwie świadomości, że o czymś istotnym zapomniał...


c d n

niedziela, 5 maja 2019

To niedzielnie

Zajechawszy w rodzinne kąty, spędzam czas bez swojej rodziny. Dzieci w Tatrach, chyba o mnie zapomniały, więc i ja jakoś, z zemsty, o nich też. Zapomniałam. Niedziela. Pogoda lepsza niż pod psem, jak wczoraj, czwarty maja, cztery stopnie powyżej zera. Dzisiaj szaleństwo, trzynaście. Ale ziąb jakiś, że do domu się chce, i, najlepiej, żeby jeszcze grzanie grzało i ciepło było.

I tak sobie, czaję się na gorącą kąpiel, bo u mnie od  trzech tygodni nie ma jak. Ano. I co? To, co zawsze, jak się czaisz. Ciepła woda nie leci ciepła bo coś rypło i tutaj. Ufff...

Wiadomości. Niestrawna papka. Zawsze to samo w lekko zmienionych wersjach. Wchodzę do pokoju Rodziców, chwilę gapię się w ekran. No, ledwo łypłam okiem, a tu,  na cały ekran wyłania się obły łeb : musimy wygrać te wybory!!! O, nie. To ja nie. Dziękuję, ta  bandycka gęba nie będzie mi psuć niedzieli. Ludzie. Ta ekipa okradła Polskę i skompromitowała ją na świecie. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, by chcieć ich z powrotem przy władzy. Powiecie, że wstręt do PiSu. Cinżko, jak się ma wstręt ale tu chodzi o Polskę. Nie warto na złość komuś odmrażać sobie ręki. Czy jak to tam leci.

Wieczór spowija powoli ten cudny kawałek świata. Trzeba z rana się zrywać i w swój świat wracać.  Nie powiem, odpoczęłam. Pokutę odprawiłam. No to co. No to wio.





czwartek, 2 maja 2019

Ogólnie nie szczególnie

Przy  wolnym, które się trafiło przy majówce, kilka refleksji wbija się o uwagę. W temacie sytuacji postrajkowej w  szkole. W Polsce. 

Strajk obnażył słabość wszystkich zaangażowanych podmiotów. I to porażającą słabość. Jako nauczyciel odniosę się najpierw do tej, która stała się doświadczeniem mojej grupy zawodowej. Jak wiadomo, środowisko nauczycielskie, zostało podzielone strajkiem na dwa obozy. Jedni weszli w strajk, drudzy poszli do pracy. Sytuacja, w której się znaleźliśmy, wymusiła opowiedzenie się po którejś ze stron. I, jak rozumiem, na tym etapie, zgoda. Mamy wywalczony, najlepszy, podobno, system polityczny, który pozwala na wolną decyzję każdemu. I, niestety, okazuje się, że sztuka tolerowania myślących inaczej, w środowisku nauczycieli, to przywilej nielicznych. Cała rzesza pedagogów poszła w ostry osąd. Doświadczyłam tego osobiście, kiedy za moimi plecami wygadywano niestworzone rzeczy na mój temat. A głównie w temacie wolności słowa. OK. Nerwy. Też wyrzekłam kilka nerwowych zdań i może ktoś się poczuł dotknięty. Ale to jeszcze nic. Wielu nauczycieli zostało do tego strajku zmuszonych. Jak mam nie strajkować jak 90 procent strajkuje? - to pytanie zadało sobie wielu z nas. I rzeczywiście, osoby, które jako niestrajkujące były w mniejszości, doznały sporo dotkliwej krzywdy. Pominę przykłady. Prawdą jest też i to, że w necie poszedł ostry hejt na obie grupy. To, czego się naczytałam o nas, nauczycielach, kwalifikuje się jako szczucie. Nieroby, w dupach się poprzewracało, debile produkujące debili. Można mnożyć. Można i rzec, jakie społeczeństwo, tacy nauczyciele. Bo niby skąd jesteśmy? Z marsa? Nie, jesteśmy z tej skłóconej niezdolnej do rzeczowego dialogu Polski, która z lewa i prawa dowala drugiej stronie, roszcząc sobie prawo do orzekania o jedynie słusznej prawdzie. A na dnie tak wielu serc, po prostu, bura nienawiść do 'tych drugich". I tak jedziemy na wózku narodowej niezgody, który  w warunkach ostrego tarcia, traci pęd rozwoju i sadowi poziom myślenia w szarej komunie zapotrzebowania na sztuczną jedność. LUDZIE!!! MAMY PRAWO SIĘ NIE ZGADZAĆ!  MAMY PRAWO, KAŻDY, DO SWOJEJ RACJI, KTÓRA NIE MUSI BYĆ CZYJĄŚ RACJĄ!!!   I, niestety, generalnie, jako grupa zawodowa i jako obywatele, zawiedliśmy siebie samych, dochodząc swojej racji po trupach innych priorytetów.

O organizatorach strajku nie chce mi się pisać. Jednak popatrzmy na proste fakty. Prawo pracy daje prawo do strajku ale bez prawa do wynagrodzenia. A tu raptem pogłoski chodzą po świecie, że tu i ówdzie samorządy obiecują nauczycielom za odstąpienie od pracy, kasę. Chodźcie, drodzy nauczyciele. Zrobimy zadymę, ugramy krocie, nic nie stracicie i będzie super. Niech się rząd wysypie ale strajk polityczny nie jest. A jest. I  swoje potrwał. Na stos rzucono uczniowskie prawo - ale i obowiązek - podejścia do egzaminów, wpędzając całą generację ósmoklasistów, gimnazjalistów i maturzystów w ostre zaniepokojenie, które u schyłku tej haniebnej sytuacji nabrało znamion ostrej frustracji. Nie do pomyślenia jest, by uczniowie prosili nauczycieli o klasyfikację, możliwość skończenia szkoły i podejście do matury. Tego jeszcze nie było. Nigdy i nigdzie. I proszę, u nas, wszelkie nowoczesne siły polityczne, obrały sobie uczniów za cel, byleby ugrać jakieś swoje sprawy. Nie wspomnę, że  p. Broniarz od początku wykazywał brak jakiejkolwiek woli do rozmów. Tego pana najęto, by zrobił strajk i prowadził go tak długo, jak się da. I oto p. Broniarz ogłasza koniec, zostawia nauczycieli na lodzie i znika. Kiedy? W momencie, kiedy matura przestała być celem i nie dało się nią dłużej grać. Teraz nauczyciele dostali pensje. 500, 1000, 1300. PODOBNO NIEKTÓRE STAROSTWA CHCĄ NAGRODZIĆ STRAJKUJĄCYCH WYSOKIMI NAGRODAMI. Hm. Proszę bardzo. Łammy prawo.  Jeśli oszukuje się ludzi, że dostaną za strajk, to na pewno wzbudzi to zainteresowaniem tych, których ta wyjątkowa sposobność do bycia nagrodzonym ominie. Na przykład ja ciężko pracowałam. I wielu innych. I co? Nas ta gratyfikacja ominie? To ja sobie poszukam o zasadach i kryteriach udzielania nagród. Zrobię sobie takie prywatne śledztwo i się zorientuję. Trzeba przecież mieć jakiś kręgosłup i nie bać się występować o sprawiedliwość.

I ostatnia strona. Rząd. Fakt, że strajk był atakiem na rząd. Rząd się jakoś wykpił i ostał. Podobno nawet PiS ma teraz 40 procent poparcia i wyprzedza wszystkich. To się zamach nie udał. Ja tylko patrzę, czego chciwa opozycja chwyci się teraz. Władza to kąsek, o którym się nie zapomina a ci grają wszystkim, czym się da. Co tu zrobić, by to durne społeczeństwo dało im tę niezbędną większość? Jajogłowi na pewno obmyślają skuteczne strategie. Ne może być, żeby rządził pro-polski PiS. Za dużo dla rodzin, za dużo dla ludzi, za mało do dyspozycji postkomunistycznych gremiów, żerujących przez dziesięciolecia na  dobru wspólnym. Słyszałam, że szykują strajk urzędników.  Ale, wracając do wątku rządu, to powiem tak. Rząd się urządził całkiem nieźle. Obiecał gruszki na wierzbie i na tym pojechał. Olał nauczycieli i, podobnie jak strona strajkująca, zgodził się na grę uczniami. Czarował jakimiś liczbami z kosmosu i nie raczył poważnie rozmawiać o pieniądzach. Wystawił antypatyczną Zalewską, która zarządziła kilka istotnych, uderzających w nauczycieli, zmian. Poprzez wydłużenie na lata awansu i odebranie zasiłków dla nauczycieli rozpoczynających pracę w szkole, pozbawiła środowisko szkoły młodej kadry. Średnia wieku nauczycieli rośnie z roku na rok. Ktoś wyliczył, że to teraz jakieś 49 lat. Ciekawe, nie? Młodzi, wykształceni, naprawdę nie obrażając nikogo, nie pójdą za 1600 uczyć. No way. I nie przychodzą. I to widać. Czy rząd ma świadomość tej sytuacji czy też zamierza dalej czarować półprawdami, byleby odwlec rzeczową reformę??? Bo my, uczący w polskich szkołach nauczyciele, nie dostajemy 6000 zł tylko dwa razy mniej. A początkujący 1600. To jest w danych ministerstwa. Żyjcie za to. Rozwijajcie się i bądźcie kreatywni.

Ogólnie, kaca mają wszyscy. Przynajmniej powinni. Coś trzeba zrobić z chorym systemem, ze skrzywdzonymi ludźmi i z poczuciem porażki. Bo to nie jest tak, że skrzywdzeni są tylko nauczyciele, którzy spodziewali się za strajk pieniędzy. Rozumiejąc nauczycielskie postulaty, nie rozumiem naiwności  nauczycieli i perfidii tych, którzy ich wywiedli w pole. Ale są jeszcze dzieci, ich rodzice i tacy jak ja, którzy pracowali. My wszyscy za strajk, który nie przyniósł żadnych pozytywnych rozstrzygnięć, zapłaciliśmy swoją cenę. Kto wie, czy już całą czy dopiero wszystko przed nami. 

I to, na dzisiaj, byłoby tyle. Maturzyści do nauki. Widzimy się niebawem. Połamcie długopisy i zdajcie.