niedziela, 5 maja 2019

To niedzielnie

Zajechawszy w rodzinne kąty, spędzam czas bez swojej rodziny. Dzieci w Tatrach, chyba o mnie zapomniały, więc i ja jakoś, z zemsty, o nich też. Zapomniałam. Niedziela. Pogoda lepsza niż pod psem, jak wczoraj, czwarty maja, cztery stopnie powyżej zera. Dzisiaj szaleństwo, trzynaście. Ale ziąb jakiś, że do domu się chce, i, najlepiej, żeby jeszcze grzanie grzało i ciepło było.

I tak sobie, czaję się na gorącą kąpiel, bo u mnie od  trzech tygodni nie ma jak. Ano. I co? To, co zawsze, jak się czaisz. Ciepła woda nie leci ciepła bo coś rypło i tutaj. Ufff...

Wiadomości. Niestrawna papka. Zawsze to samo w lekko zmienionych wersjach. Wchodzę do pokoju Rodziców, chwilę gapię się w ekran. No, ledwo łypłam okiem, a tu,  na cały ekran wyłania się obły łeb : musimy wygrać te wybory!!! O, nie. To ja nie. Dziękuję, ta  bandycka gęba nie będzie mi psuć niedzieli. Ludzie. Ta ekipa okradła Polskę i skompromitowała ją na świecie. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, by chcieć ich z powrotem przy władzy. Powiecie, że wstręt do PiSu. Cinżko, jak się ma wstręt ale tu chodzi o Polskę. Nie warto na złość komuś odmrażać sobie ręki. Czy jak to tam leci.

Wieczór spowija powoli ten cudny kawałek świata. Trzeba z rana się zrywać i w swój świat wracać.  Nie powiem, odpoczęłam. Pokutę odprawiłam. No to co. No to wio.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz