niedziela, 31 marca 2019

Osta

Zabijamy się  o szczęście, które nie istnieje.
Odpuszczamy to, co może zrodzić  nadzieję.
Wiemy  lepiej, jak dobić targu i zyskać swoje.
I syci, zastygamy ze smutkiem na czole.

I tak to, ululani bajką o szczęściu ziemian,
Łykając pigułkę   z recepty psychiatry,
Stajemy się kopią bez istotnego znaczenia
W matriksie zaburzonego psychopaty.

I  czy skończymy w pustce świata, który doszedł do ściany wyczerpanych możliwości, w którym norma staje się normą jeśli spełni standardy antynormy, w którym nie ma zdziwień wobec tajemnicy poznania bo poznanie przegrało z fikcją demagogów,  w którym wszystko podano na talerzu odbierając potrzebę zdobywania - 

Czy w tym pustym świecie bez ducha, bez głodu i bez Boga, Bóg, który nie kopie w drzwi i nie nęci fałszem złudzenia, zdoła przebić skałę zastygniętego sumienia.

Ja nie wiem. Wiem jedno. Pozostaje upór rozbitka pośród wściekłych fal, trzymającego ułomek łodzi. Trzymać póki można. A potem zamknąć oczy. Będzie dobrze. Trzeba poddać dezintegracji pogoń za szczęściem, by na gruzach dotychczasowych dążeń znaleźć perłę w popiele.





poniedziałek, 25 marca 2019

Leżę

Dokładnie, w poziomie, leżę i patrzę półokiem przymkniętym. Zaraz będzie po wszystkim. Poduszka miło pachnie a półok mruży się sciślej,  w szparę zamknięcia. Kształty przelewają się w siebie w polu zwężonego widzenia. Kropka. Zasnę. Wstanę. Nie dopadną mnie kruki czarnych łez. To pewne jest. Co najwyżej zapomnę wszystko  a kot wydrapie w oknie przejście. Czy to źle? Tam jest naprawdę pięknie. I tam zawsze płonie ognisko a na niebie szybuje Ikar i nie ginie.



wtorek, 19 marca 2019

O, ja.

W sumie to za trzy północ. Za trzy środa. O, podkusiło do librusa luknąć. Ta jest. Zastępstwo jest.  Z najlubieńszymi. Mamuniu. Mniej spania a miało być tak pięknie.

To znowu nie pośpię, nie sprawdzę, nie ogarnę, co kiedy z którymi. Jak to nie. A w powietrzu to co? Kot nielot? Nie. W powietrzu jest, znaczy, w locie, poza tym, że gówno kocie, to jeszcze ogarniania przestrzeń. Tak ono jest, życie szalone. 

Noc głęboka a Mary za kółkiem. Świeży kierowiec  szaleje na zakrętach, prostych i  torowiskach przecinających jezdnie. Tak jest. Jazz jest.

Muzyka w Gruzji a właściwie w Nagoju. Dusza gra a Gruzja się wyłania. Dziwne. Zastępstwo, kurde.

Dziwne jest wszystko. 

Pogoda tam słoneczna. Cieplej. Słoneczniej. A w górach zimniej. Nie wiem, czy tam można spać w namiotach i czy są szlaki. Ambro wie. To ok. A ta pompki. 

Miast na świecie, nawet w Gruzji, mnogość. Jakieś się znajdzie i jakieś nas wystrzeli.

Święty Józefie. Nie dam rady. Powierzchnia wychyla się w stożkowatą wypukłość a powinna płasko pokrywać wierzch. Co jest.

Zatem, wracając na ziemię z wyżyn absurdu nieskrępowanej myśli, podejmuję decyzję. Niech się dzieje. A ja skłonię skronie w podusię i tak do rana się wyśpię. Może przyśni mi się niekonwencjonalne rozwiązanie pętli, która, jak dotąd, swobodnie zapętlała się jakimś dziwnym, samoczynnym rytmem. Sny są dziwne. Prawdziwe. Kręć się, złota kulo życia.


piątek, 15 marca 2019

Owszem.

Wszystko było super zorganizowane. Tak, jak oczekiwałam. Profesjonaliści, ludzie kompetentni i oddani sprawie. Jakiej? Ano ważnej, bo muzyce liturgicznej. Idziesz, człowieku na Mszę, kiedykolwiek, gdziekolwiek, jak i mi się zdarza, nie z obowiązku w niedzielę ale z potrzeby serca i.... Co? Śpiewy, psze państwa. Tego czasem nie idzie słuchać. Nie to, co u mnie w parafii ale często gęsto jest to po prostu poziom żenady. Bo, powiadają, zapuszczono w Kościele dokumenty soborowe dotyczące tematu i tak to wszystko poszło albo w jakiś zaniedbany chórek albo w obtańcowywanie ołtarza albo jeszcze w dosyć nieszczęsne próby samego ludu, zostawionego sobie samemu. No, jak nie przy niedzieli a wiem, bo bywam, tak to właśnie wygląda. I co Pan Bóg na to? Cieszy się czy się smuci czy Mu wszystko jedno? Jeśli jest  wrażliwy na piękno  a jest bo przecież je stworzył, to pewnie popłakuje po komnatach nieba...

Chwała wiec tym, co odnaleźli dokumenty i wprzęgli swój kunszt w warsztaty muzyki liturgicznej w Poznaniu. Nie, nie, foci z imprezy nie będzie, bo nie prosiłam o zgodę a rodo i w ogóle więc trudno.

Zatem w grupie około pięćdziesięciu uczestników, poddawaliśmy swoje narządy artykulacyjne obróbce ludzi utalentowanych, pogodnych, rzeczowych i sprawnych. Przerobiliśmy kilkanaście  pieśni i chyba jeden chorał i zaśpiewaliśmy podczas niedzielnej Mszy. Jako alcik, skromny i niepozorny, poryczałam się ostro ze złości, bo ćwiczone żmudnie melodie poszły, w większości, w komin sopranów. Już czuję ten moment, kiedy czaję w końcu  swoją melodię i trzymam się jej jak psiego ogona rzep a ona...  proszę, poszło do góry na pięciolinii i pieję nie swoje soprany. Uff...

Jednak, owszem. Cudownie było i wielkie wdzięczności dla ojców i wszystkich, których pozyskali. 

Dzisiaj, błądząc bezładnie po fejsie, natrafiam na kwiatek. I tęsknię. Bo, cóż, jesteś tam z nimi, nie z nami i tak jakoś chyba zostanie. Dobrze, że jesteś. Ciesz się.









niedziela, 3 marca 2019

Niedziela

Jest zatem niedziela. Dzień Pański.  Cieszę się końcówką weekendu. Wstawaniem o ósmej, nie szóstej. Wylegiwaniem, ile zechcę. Towarzystwem osób  bliskich. Niekoniecznie dzisiaj pogoda, chociaż nie leje, za co Niebu dzięki, bo ja potem w drogę. 

Wielka polityka w wielkich głowach. Na peryferiach wielkich rozstrzygnięć szare życie takich jak ja. Nie. Nie da się do końca ignorować polityków i nie dopuszczać ich do swojego życia, bo oni swoimi rozstrzygnięciami decydują o mnie, moich dzieciach i kolejnych generacjach. Układają programy nauczania i czynią je obowiązkowymi. Nie da się wywinąć z tych komnat pokrytych aksamitem i żyć, jakby świat wielkiej polityki nie istniał. Przeciwnie, pomimo drzwi zamkniętych, cała rzesza wykonawców, przyniesie  nam  obowiązkowe do realizacji pakiety do domów i do miejsc pracy. Dlatego bądźmy czujni.

Niedziela. Dzień błogosławieństw, wypoczynku i dobrych spotkań. Tego Tobie życzę. Sobie. Żeby świat, w którym żyjemy, nie zagnał nas za życia do  piekła.

Bo, pamiętaj, to, co spotykasz na drodze, nie zawsze czytelne, oczywiste i łatwe do zrozumienia, jest jednym przekazem. Można go nie zauważyć. Można przejść obok i iść dalej, nie wiedząc dokąd. Krok w bok i stok. Uważaj. Potrzebujesz na drogę światła. Miej je włączone. Wtedy zobaczysz. Ale musisz być w drodze. Musisz nieść na plecach plecak. Musisz czuć głód, zimno i trud. I, obyś, gdy dojdziesz, ucztował z hojnym Gospodarzem wszechświata (Zu, dzięki).