niedziela, 17 listopada 2019

Wino z granatu

Pojawiło się przypadkiem, kupione w alejce Marino.
Smakuje kolą i granatem i lampkę by się wypiło.

Czas przewija tydzień po tygodniu
chwilę za chwilą  trawiąc w swoim w ogniu

Nie ma powrotu do wczorajszych 'mogę'
co przeszło przeszło a ja za kolejnym progiem

Czy mniej rozumiem czy więcej nie wiem
Czy bliżej do piekła czy po drodze z niebem

Jest jednak stale blada nadzieja
I blade odczucie raju

Wypijmy toast za nieśmiertelność
lampką wina z granatu


niedziela, 10 listopada 2019

Rzeczywiście

Rzeczywiście
trzepoczący ptak jak wiatr liściem
przypadkowy wszędzie
u siebie nigdzie

serce kołacze zbyt cicho by słyszeć
i czaru brak by go widzieć

nie ma świadomej decyzji
jest zgoda bo co czynić

czy w tym On jest
bo jak nie to gdzie jest sens



Niedziela nie dzieje się

To dzisiaj totalny zastój. Utknęliśmy w czterech ścianach kwatery z niekończącym się deszczem za oknem w tle. O, koniki pasą się i chyba takim nie jest tu źle. Nie to, co tym, co posługują leniwym turystom...



To co robić jak nie oddać się w końcu zasłużonemu odpoczynkowi w zaciszu ciepłego wyrka i, po prostu, wywalić się na wszelkie problemy świata, które powrócą bardzo szybko,  bo szybko minie ta niemrawa, spokojna, błogosławiona nie-dzianiem się niedziela.

Jutro w planie Granaty. To ja research zrobiłam i drżę. Jedno tam przejście nad przepaścią jest a łańcuchy po Świnicy mi nie straszne. Ale ten jeden krok nad przepaścią, to, kurka, skurkowaniec jest. Może się to cudem odwlecze i ominie mnie... I przepaść i satysfakcja, że dało się przejść. Ale zostawiam decyzję doświadczonym bardziej ode mnie i Niebu. A o szóstej rano trzeba by w pionie już być i ruszać się żwawo po porannej bardzo kawie.  Czy to wszystkim obecnym zapasi to wątpić śmię. 

Strach, nieodłączny towarzysz życia. Po co taki nam wszystkim przytrafił się jak nie po to, by zmóc go, zdusić i pełną pierchą odepchnąć go i odetchnąć... I więcej  nie bać  się. 

O czym jutro pamiętać chcę. 

sobota, 9 listopada 2019

Ograbili a żyję

Ograbili mnie z fejsa. Ktoś ukradł moje konto i na mój wizerunek oszukiwał ludzi. Sprawa poszła do służb. Póki co, cisza. Konta na fb nie mam. Nie ma mnie. Za to jestem znowu w Taterkach...

Moje dzieci oszalały. Ponownie kazały mi wejść na szczyt. Kasprowy to spoko ale Świnica... Dobra, mówię. Wlazę ale znowu naklnę. Co się stało. Zatem, dzięki Misi głównie i, w sumie, wyłącznie, zaliczyłam kolejny punkt na mapie również, jak widzę, moich możliwości.

By the way. Mam lepsze życie niż wcześniej, z fejsem. Złodzieju wyłudzający od ludzi pieniądze, za pozbawienie mnie fejsa dziękuję. Mam nadzieję, że cię dorwą  i zapłacisz za zło, które czynisz. Może czynisz jeszcze jakieś dobro. Może to stanie się kiedyś okolicznością łagodzącą. Zacznij się uważnie rozglądać.

To idziem na lekką wyrypkę, Jarząbczy Wierch. Ech, życie. Pełne trosk i zryp. Nie jest źle. Chyba pada...