niedziela, 30 grudnia 2018

Po co

Po co  się dzieje  dzień za dniem
Noc za nocą po co dzieje się

Pod czapą nieba burą dyszę
Ja nikt ja pył ja człowiek

Po co za nocy sen nie przychodzi
Po co za dnia  pusta kartka

Po co zamieniać szum w ciszę
I czy jest tego warta


To jedno mi objaw, Niebo
tej wiedzy nie poskąp
Czy zawierzyć Ci ślepo
I pójść w mrok, prosto

Wbrew światłom świata


czwartek, 27 grudnia 2018

Zewsząd

Kiedy wszystkie pomysły chybiły
Czy pozostał ten jeden, jedyny

I gdy ostatnie cudo świata okazało się łgarstwem
I zabrakło  ciebie by milczeć, gdy płaczę

I ponieważ  wszystko, co mogło, zawiodło
Zaprzestałam wszystkiego

Pochylam głowę     
Gdzie ziemio na którą patrzę jest niebo







niedziela, 23 grudnia 2018

Cena

Pierścień próżni wokół
I ból w sobie, w środku

Poza pierścieniem pozór
I strumień glosow

Nie ma życia w nie-życiu
Nie ma prawdy w nie-prawdzie
Nie ma miłości w egoiźmie
I nie ma sensu w kłamstwie

Życie to dar i prawo
Każdemu należne
Za krew niewinnie przelaną
Zapłacono cenę

Nie ma wśród ludzi boga
Któremu dano orzekać
Kto żyć ma a kto umierać

Nie znam takiego człowieka





niedziela, 16 grudnia 2018

Się jednak wkurzyłam

Bo raptem żyjemy w świecie, niby totalnej wolności, ale jak masz swoje, niepasujące do standardów tej 'wolności', poglądy, to można cię lżyć publicznie, nazywać faszystą, ksenofobem i czym tam jeszcze, tylko dlatego, że reagujesz, masz inne zdanie, do czego, teoretycznie, masz prawo. Ponieważ na chwilę obecną żyję w lęku, nie podam nazw ani nie udostępnię żadnych zdjęć.

Zdarzyło mi się natknąć w internecie na fejsie na zdjęcia, i to niemało, na których faceci w wieku lat, z wyglądu ok. 30,  obściskują się z dziewczynkami w wieku lat nastu. Jedenastu, dwunastu. Przeżyłam szok i udostępniłam jedno z takich zdjęć. Ja tak mam, że nie umiem przechodzić obojętnie obok czegoś, co budzi mój sprzeciw. Nie jest dla mnie ważne, że coś, czego nie rozumiem a wygląda dwuznacznie, dotyczy moich dzieci czy dzieci  innych ludzi.  Dzieci podlegają ochronie i to, wydaje mi się, szczególnej. Powinny. Jeśli my, dorośli, nie zapewnimy im bezpieczeństwa i narazimy na krzywdy, których czasem nie da się ani wykryć ani udowodnić, to kim jesteśmy??? Oberwałam za udostępnionego posta. Nawet się przestraszyłam. Pomyślałam, net to net. Można łatwo człowieka skrzywdzić. Może to rzeczywiście była jakaś wredna prowokacja a ja dałam się nabrać, zmanipulować i, niechcący, rzucić jeszcze jeden kamień na niewinnego człowieka. Usunęłam posta w nadziei, że wszystko będzie dobrze.

Niestety, sprawa okazała się rozwojowa. Pojawiły się dodatkowe materiały, z których, niestety, niejednoznacznie wynika, że bezpieczeństwo dzieci, nastoletnich dziewczynek, powierzonych opiece dorosłych opiekunów, zostało naruszone.  Sprawą zainteresowały się władze oświatowe i, wydaje się, będą pozwy.

Niech będą. Tam, gdzie chodzi o dzieci, nie możemy być tchórzami i zamykać usta pod naporem gadki o miłości czy tolerancji. Miłość to odpowiedzialne działanie dla drugiego człowieka, nakierowane na jego rozwój. A JUŻ SZCZEGÓLNIE, GDY CHODZI O DZIAŁANIA DOROSŁYCH WOBEC POWIERZONYCH IM DZIECI.  Tolerancja to zgoda na inność akceptowalną z   n a s z e g o  punktu widzenia. Ja toleruję kogoś, kto żyje wg zasad innych niż moje a on akceptuje to, że ja żyję po swojemu. To jest tolerancja. Jeśli jednak naruszone zostaną, przez którąkolwiek ze stron, granice bezpieczeństwa drugiej strony, należy, po prostu,  się bronić i nie nazywać uzurpacji tolerancją.

I jeszcze jedno. Takie zdjęcia np z księżmi,   j u ż  wywołałyby, i słusznie, burzę medialną i działania prewencyjne. Ale nie ma tam księży. Czy to coś zmienia w kwestii domagania się prawdy? Jeśli opiekunowie są niewinni, niech się o tym dowiemy, bo materiały, do których wszyscy mają dzisiaj dostęp, niestety, wskazują na sytuacje   w y m a g a j ą c e wyjaśnienia. Dla dobra dzieci należy sprawę poddać zewnętrznej ocenie i albo oczyścić opiekunów z zarzutów albo pociągnąć do odpowiedzialności.




wtorek, 11 grudnia 2018

Żarcik

A więc, oczywiście. Poranek niezawodnie nastąpi po nocy. To pewne jak to, że się tego poranka, z samego ranka, szósta punkt, zbudzę. Zrzucę z siebie pościele, łyknę pięć łyków  kawy z hojnej filiżanki i pognam gdzie wiatr poniesie. Nie zaniesie w miejsca nierozpoznane, bo wiatr, wbrew pochopnym osądom, wie, skąd gna i dokąd niesie wietrznym szelestem. 

Wszystko jasne. Jak zwiezdy na niebie i słońce na nieboskłonie o świcie albo zachodzie. Wszystko przewidywalne i niezawodnie powtarzalne. 

Kawa będzie stała na stole, w pomarańczowej, odpowiednich rozmiarów filiżance. Tak, żeby z dwóch nie za dużych ale czubatych łyżeczek nie wyszła ani smoła ani lura. Cukier ma przełamać odpowiedniej grubości kożuszek, nie za szybko i nie za wolno. To oczywiste. Dobrze, żeby była to kawa świeżo zmielona. Trzy łyki takiej odczarowywują posenny amok a dwie następne ostatecznie utrzymają w pionie. Będzie dłuuuuugie stanko.  Do wieczora dużo wody przepłynie w Odrze...

Kot, jeden z czterech, o łydkę się otrze, wskoczy na półkę z miseczką i popatrzy z drwiącym niedowierzaniem, że jeszcze w niej nie ma niczego. Ruchy, sługo. Drugi załomocze łapą za oknem, podrapie podrapaną szybę i ze zdumionym wejrzeniem wrednego oka zażąda dostępu do wewnątrz. Klik. Jest. Nie, nie wejdzie po parapecie. Zasadzi się wysoko, by wskoczyc górą nad oknem. Brudne ślady zostawi ludzkim sługom. Niech czyszczą.

Pozostałe dwa koty będa spały, podobnież jak i pies i cała ludzka pozostałość.

I tak to będzie właśnie rano wyglądało.

Chyba, że coś rypnie i wszechświat się rozsypie. Ale nie liczyłabym na to. Spoko. Koniec żartów. Biorę się za stertę sprawdzianów.


Żartowałam. Dobranoc🦏



niedziela, 9 grudnia 2018

Mara ja

Poskąpię wam radości
Poskąpię obecności
Zgarnę wszystko dla siebie
I sama zamieszkam w niebie

Będzie przestrzennie i pusto
Sofy szerokie, wygodne
Dobrane pod efekt lustro
I marmurowe podłogi

Zatańczę solo, jak zawsze,
Pianista  strwożony umknie
A ja się w siebie zapatrzę
I tak zastygnę przed lustrem

Zatrzymam sobie wszystko
Co mogło stać się darem

W pył  rozsypie się kryształ









I mnie nie było wcale





czwartek, 6 grudnia 2018

Zniebywszy

Chciałam, naprawdę.
Nie udało się. Jak zawsze.
To może pomilczę.
Wezmę w dłoń kieliszek.
Powieki opadną same
I tak zniebędę nieco.

Melodia wbije się w sen.
Zacznę kolejny dzień.

Będę chciała, naprawdę
By udało się tym razem.
Potem jednak pomilczę,
Wezmę w dłoń kieliszek.

Powieki ponownie opadną
I tak zniebędę lekko.


Melodia wedrze się w sen


wtorek, 4 grudnia 2018

Blade płomienie w wysokich murach
sufity nikną w mroku
Tłum zewsząd zamilkł
Ołtarz zapłonął
I wszystko wokół

Wtedy nadzieja, najgłupsza z matek
Z wolna podpełza ku sercu
Może zło zimne w złotych szelestach
Nie zniszczy duszy w człowieku

Matka, jak zwykle, milcząco patrzy
w niebo spokojne
Ślad został skrzydła
Na nieboskłonie 

A Dziecię rośnie






Czy światło czy mrok

I zaczął się Adwent. Gwiazd rzeczywiście nie brakuje. Zewsząd sypią się obficie przeróżne 'niebiańskie' obietnice. A ponieważ wszyscy z różnym skutkiem szukamy szczęścia, stajemy się łatwym łupem oszustów. Oszustów przebranych za gwiazdy.

Nie ma, oczywiście, nic nagannego w szukaniu szczęścia. Trywiałem jest stwierdzenie, że szczęście jest nam potrzebne... do szczęścia. Że chcemy żyć z poczuciem sensu i pewnością, że podążamy w dobrym kierunku.

Problem polega na tym, że pogasły światła i straciliśmy pewność, czy podążamy tam, dokąd chcemy czy zupełnie przeciwnie. Liczne 'gwiazdy' świecące na firmamencie nowoczesnej rzeczywistości, na tysiące sposobów utwierdzają nas w błędnym przekonaniu, że dobro nie istnieje a jeśli już, to zło jest dobrem inaczej. I że prawda jest względna a kłamstwo ma swoje zalety... I oto mamy bałamutną alternatywę dla świata wartości, porządkującego świat, w którym dotąd ludzkość żyła. Stare, mroczne, niemodne, niepostępowe, nietolerancyjne, katolickie w sumie, jak się przyjrzeć, wczoraj, skończyło się. Trzeba ustąpić miejsca piewcom nowej prawdy, że stare prawdy zardzewiały i rozsypały się w proch. A ci, którzy im nadal wierzą, są ślepi i wymagają 'oświecenia' i powinni być poddani praniu mózgu. Jeśli się z powodzeniem poddadzą procesowi adaptacji, nowe, szczęśliwe społeczeństwo wydzieli dla nich odpowiednią klatkę, w której, pozbawieni własnych władzy umysłowych, będą wtórować szczęśliwemu procesowi samozagłady homo sapiens. Bo kwestią czasu jest doprowadzenie na skalę globalną procesu odczłowieczenia człowieka i uczynienia z niego bezwolnego, posłusznego narzędzia, realizującego cele nie swoje a ukrytych, możnych gremiów zarządzanych przez nowoczesnego boga. A właściwie, starodawnego węża, który nie uczynił człowieka na podobienstwo Boga ale odebrał mu światło, by, oderwawszy jego duszę od źródła, zgubić ją. W pogoni za pozorem szczęścia idziemy w to  i ciągniemy za sobą  tych, którzy nam ufają. Dusza? Może jeszcze nieśmiertelna?

Nie ma żadnej duszy. Jest tu i teraz i wszystko dozwolone. Co potem? Jakie potem.

Mogło by być Boże Narodzenie ale będzie gwiazdka, zakupy, światełka i christmas songs.

A On, cichy Syn Boży, zamiast walnąć potężną pięchą, narodzi się z Kobiety i pòjdzie ciemną drogą. I tak, jak 2000 lat temu, jedni nie zauważą, inni odbiorą Mu status istnienia a jeszcze inni zechcą zabić. Nic nikomu złego nie zrobił, przeciwnie, ale ... 

Zawsze, kiedy zwycięża we mnie zło, zmuszam Go, by zrobił kolejny krok. A On, owszem. Coraz bliżej Golgoty.