wtorek, 11 grudnia 2018

Żarcik

A więc, oczywiście. Poranek niezawodnie nastąpi po nocy. To pewne jak to, że się tego poranka, z samego ranka, szósta punkt, zbudzę. Zrzucę z siebie pościele, łyknę pięć łyków  kawy z hojnej filiżanki i pognam gdzie wiatr poniesie. Nie zaniesie w miejsca nierozpoznane, bo wiatr, wbrew pochopnym osądom, wie, skąd gna i dokąd niesie wietrznym szelestem. 

Wszystko jasne. Jak zwiezdy na niebie i słońce na nieboskłonie o świcie albo zachodzie. Wszystko przewidywalne i niezawodnie powtarzalne. 

Kawa będzie stała na stole, w pomarańczowej, odpowiednich rozmiarów filiżance. Tak, żeby z dwóch nie za dużych ale czubatych łyżeczek nie wyszła ani smoła ani lura. Cukier ma przełamać odpowiedniej grubości kożuszek, nie za szybko i nie za wolno. To oczywiste. Dobrze, żeby była to kawa świeżo zmielona. Trzy łyki takiej odczarowywują posenny amok a dwie następne ostatecznie utrzymają w pionie. Będzie dłuuuuugie stanko.  Do wieczora dużo wody przepłynie w Odrze...

Kot, jeden z czterech, o łydkę się otrze, wskoczy na półkę z miseczką i popatrzy z drwiącym niedowierzaniem, że jeszcze w niej nie ma niczego. Ruchy, sługo. Drugi załomocze łapą za oknem, podrapie podrapaną szybę i ze zdumionym wejrzeniem wrednego oka zażąda dostępu do wewnątrz. Klik. Jest. Nie, nie wejdzie po parapecie. Zasadzi się wysoko, by wskoczyc górą nad oknem. Brudne ślady zostawi ludzkim sługom. Niech czyszczą.

Pozostałe dwa koty będa spały, podobnież jak i pies i cała ludzka pozostałość.

I tak to będzie właśnie rano wyglądało.

Chyba, że coś rypnie i wszechświat się rozsypie. Ale nie liczyłabym na to. Spoko. Koniec żartów. Biorę się za stertę sprawdzianów.


Żartowałam. Dobranoc🦏



1 komentarz:

  1. Rozmarzyłam się przy tym Twoim opisie.. Kawa i kot. Fajne połączenie. Dorzuciłabym tylko leniwą niedzielę. Szkoda tylko że musisz ogarnąć papiery, zamiast wrzucić do pieca :-)

    OdpowiedzUsuń