niedziela, 20 lutego 2022

Dzień z życia świra.

 Dzień nie jak codzień - niedziela - co wiele zmienia, bo po pracowitym tygodniu, sprzątającej sobocie i niedzielnym obiadku czas na... relaks. 

Powiem tak. Obiadek się ogarnął beze mnie. Takie ze mnie cwane stworzenie. I dlatego też, wczesno-popołudniową, przedobiadową  porą, poszłam se na spacer z psem, wąsaczem niepospolitym, krnąbrną do kwadratu istotą.  Więc poszły my, wąsacz i ja, wielka pani psa. 

Miło nawet, wąsacz się, to znaczy mnie, trochę słucha, po chodniku nie wali, padliny nie łapie. Czas mam, to se na górkę Słowiańską idę.  Trochę nawet słońce przeziera przez chmury i drzewa i doszły my. Wąsacz od razu na trawę obwąchiwać gówniane aromaty. No, pies. Jest jak jest. I tu para vis a vis idzie. Pani z psem i pan. Pan dzierży piwo w jednym grabiu i popija. No, jest jak jest. Raptem słyszę, huk taki tuż tuż. Patrzę, pan walnął pustą puchą o glebę i już. No wypił, to  za siebie, ta? 

Ja, gupia do niego: co pan robi? 

A on: no co??? I błysk już z głazów groźny ku mnie mknie. 

Mówię: do kosza, nie? 

Na to pani się włącza i pyta: a niby gdzie??? 

To ja paluchem i mówię: tam.

 A oni: aha. 

A potem pan do mnie: a ty kupy zbieraj. 

No, idę se, co będę brła ale nie to, że, kurka, nic się nie stało. Gość przy mnie  o murawę puchą a ja mam milczeć i grać głuchą. O nie. I  idę se, co niby robić,  starczy emocji. No a ten. Ludzie. Takie bluzgi mi śle, że naprawdę, nie powtórzę. Powinnam umrzeć, przestać istnieć, ała. I w ogóle to strasznie, ale to strasznie zawrzał. Ja nie wiem, jak ta babka dalej radę dała.

No i tak to, w niedzielne przedobiedzie, spędziłam miło czas z psem, na świeżym, niedzielnym powietrzu. 

Mam rozkminę. Ludzie ewidentnie, dokumentnie chamieją. Wiem, nie wszędzie, ale wiele gdzie. I co wtedy czynić, jeśli nie chcesz dać się tak wtopić, stłamsić, zwałować na plamę lub robić tak samo. 

Wredna robota, człowiekiem nie przestać być. Ciężka. Można ratować się kotem i wierzyć, że będzie dobrze.




sobota, 19 lutego 2022

Skończyło się i...

Ja kurna jestem, jak ten belfer z 'Dnia Świra' coraz bardziej. Cholera, naprawdę. 

W czwartek na lekcjach online literki mi zaczęły latać po ekranie. Co jest, kurna, myślę se. Co mi się dzieje czy ekran  durnieje.  A tu grupa z drugiej strony odmeldowana, że jest. No, co czynić mam, nie wiem. Mówię wiec: zmiana. Ja - cisza, wy - gadka. No, dowiedziałam się. To, co jest, opisać się nie da. Niech za morał posłuży jedno zdanie, które odczytałam  na czacie nim zakończyłam spotkanie: 'JA NIE WYCHODZIŁAM Z DOMU PRZEZ PIĘC DNI LOL'.

Czaicie. Dziecko, lat szesnaście, siedzi w domu i przez 5 dni nie wychodzi. Nie wiem, co się dzieje po kolejnych kilku dniach, czy to dziecko wyszło. Wiecie. Gdy to, tak powiedzmy, na odchodnym, naciskając przycisk 'wyjdź ze spotkania', odczytałam, oniemiałam. Przysiadłam tak, choć miałam  ogarnąć coś do przekąszenia, i, jak słup soli, zastygłam.

To, co się odpierdala ze szkolnictwem, to jest jakaś, nie wiem, masowa miazga. My, nauczyciele, jesteśmy, jak to powiedział ten świr z 'Dnia świra', wypatroszeni. A uczniowie?

Sobotnia noc. Jest dobrze. Obejrzę ruskie kino, wypiję lampkę wina, rano otworzę oczy i powiem, jak świr z 'Dnia świra': jprl.

Niestety, ostatnio tak mam. Gdzie od tego uciec i jak bronić się. Jedno chyba wiem. Odetnę się od sieci. To jest trucizna. Rzygowizna. Jak czytam wywiady z 'ekspertami', którzy za korporacyjne pieniądze sprzedają  wolność nie tylko swoją ale moja i twoją, to pytam, po co to czytam. Jak ktoś się sprzedał, i teraz musi śpiewać, jak karzą, jego problem. Wolność, człowieku, masz w głowie. I nikt jej ci stamtąd nie wyrwie, chyba, że sam dasz zgodę.

Im dłużej kłamią, tym bardziej wiem, czego trzymać się. Ciężko. Ale, cholera, nie odpuszczę niczego. Żadnej zgody na to, co może zaszkodzić. Wolę cytrynę i czosnek na codzień. Taki ze mnie warchoł i prymityw, a na koncie będą ze dwa covidy. Mam się dobrze i tego się trzymam. Wiosna niebawem. Życzę wam wszystkim dobrze. Naprawdę.

Nie podskoczysz. Ekipa wita. 



środa, 9 lutego 2022

Bez tytułu ale z sensem

Skończyłam dzisiaj pracę o 00.11. No, takie kwiatki i uwierzę w przesądy. Niestety, żaden mi do głowy nie przychodzi, szczególnie,  który miałby jakieś odniesienie do liczby 00.11. A ponieważ wszystkie pociągi już śpią, co nie jest prawdą, bo pojechały dalej, to ja jednak skończę na dzisiaj z pracą. Chyba czas wyłączyć procesor czy, jak powiadają, uśpić go. To ja uśpię. Bo liczby liczbami ale i z nimi może być bez sensu. Dobranoc.



To jednak jeszcze nie wszystko. Ja tu sobie kwiczę i liczę i jakoś w sumie żyję i nie  że narzekam. I nie mówię wszystkim naokoło, jakim jestem pracusiem, bohaterem, bobroczyńcą. Czy tam dobroczyńcą, jeden pies. Pracuję ciężko na chleb swój i rodziny i spoko. Co innego Bil Gates. Ten to dopiero bohater jest. Nie dość, że bogaty, jak ta babajaga, nieziemsko i niepojecie, to jeszcze zrobili z niego skrytobójcę ukrytego. a jakże, huzia na miliardera biednego. Przecież on tak uczciwą, mrówczą pracą się wzbogacił, bez przekrętów komputerowych i internetowych i innych a teraz zawistne ludzie czynią z niego kryptopandemistę, twórcę czipów wczepionych w szczepionki. Biedny on jest. Nie dość, że całe masy pieniędzy wrzucił w szczepionkowy biznes, to jeszcze się o czipy i inne dziwności czepiają. Ale Słońce Sprawiedliwości wie, że jest dobre, sprawiedliwe i nie chodzi o żadną mamonę tylko, żeby bidoki mogły się wyszczepić, bo przecież będą inne zarazy w powietrze puszczane... Ja, gdybym go szczęście spotkać miała, to bym się zapytała, którą i ile wszprycnął w swoje zacne, szlachetne ramię. Może się namyślę wtenczas i swoje nadstawię.

wtorek, 8 lutego 2022

0.45

 No jest kurka 0.45 a ja co??? No, piszę, co mam pisać. A jakże. Czy ja to przeżyję, czy nie,  nie wiem, ale teraz oto legalnie zwalniam się do spania. Rano pośpię, nie ma dwóch zdań ale teraz, kurka, koniec. Niby ferie a ja co. Jajco. Ni wyjazdu, ni odpoczynku, ni balowania. No, może Pan Bóg da zakosztować owocu bezsennych nocy i coś z tego wyniknie również dla mnie niegodnego, sługi bezużytecznego. Nie pytajcie, czy zdążę. Może. No to Russian movie i sztos. Pa, dobrej wam noczy. Niech nam żaba do oczu nie wskoczy, bo patrzeć by trzeba, jak leci domek z kart. O, tak... Rudy to nie pies, ale ważne, że jest...



piątek, 4 lutego 2022

Tańcząca

Co czujesz, Salome  

w tańcu stracona

od świata uśniona

że wszystko to nic

a dosyć to zbrodnia


gdy niesiesz na tacy

nagrodę Heroda


Co czujesz, Salome

gdy matce swej wręczasz

życie człowieka

na rozkaz stracone


Co czujesz, Salome

czy dłoń ci drgnie

a krew po posadzce

spłynie


Co czujesz, Salome

gdy tłumy znikną

a pościel zimna

otuli cię.








czwartek, 3 lutego 2022

Ogarnij się, wadzo.

 Trzeba, w tej absurdalnej sytuacji, w której przychodzi nam żyć, żyć. Żyć. Oddychać, pracować, jeść, myśleć, spać, kupować, korzystać z dóbr kultury. Odwiedzać rodzinę. Odwiedzać chorych. Mieć dostęp do lekarza. Regenerować siły. I reagować. Ja mam taką pokusę, żeby od absurdów, z którymi spotykam się na skalę masową, oddzielić się jakimś skutecznym kokonem. I przetrwać. Ale tak się nie da. Przyjdą, we drzwi załomocą i zażądają świadectwa, paszportu, papieru - na to, że nie oponujesz, jesteś w systemie, jesteś po 'właściwej' stronie wojny. Że wolno ci do sklepu, teatru, gdziekolwiek, gdzie chwilę wcześniej dostęp był wolny dla wolnego świata.

Bo, że jest wojna, to każdy, kto ma oczy, widzi.

Bil Gates ogłosił, że następny koronawirus nie będzie się patyczkował i powali więcej, skuteczniej. Podobno Chińczycy coś tam w Wuhan już naszykowali.

NIE MA TAK, ŻE POTĘŻNY, OKOŁOCOVIDOWY INTERES PADNIE. Nie po to inwestowano krocie, by teraz tak, w przededniu zdechnięcia pandemicznej retoryki na świecie, zalegające dawki na licznych magazynach raptem sczezły.

Prawda, nie jestem lekarzem ale słucham lekarzy. Nie tych z byłej Rady Medycznej, ale tych którzy przyjmują pacjentów, chorym przepisują działające od lat lekarstwa i, nie ukrywam, nie podzielają opinii, że wyszczepienie to antidotum na koronę, na przykład tej Pani:

https://www.facebook.com/photo/?fbid=1316167332161090&set=g.635228164527180.

 Otóż wszelkie, dostępne statystyki powyższej tezie, co do słuszności wyszczepiania, przeczą i, patrząc racjonalnie, nie da się tego poglądu dalej  bronić. Wcześniej opluwano tych, którzy nie szli z nurtem mainstreamu ale teraz widać, że, po prostu, król był nagi. Wszelkie środowiska dążące do wyszczepienia Polaków straciły moc sprawczą i, wydaje się, jest szansa na powrót do normalnego życia. Świat wrzuca covid do wora z napisem 'grypa' i znosi obostrzenia. No, chyba czas. Słyszałam opinię lekarza, że to, co zabijało ludzi (z powszechną praktyką opisywania  przyczyny zgonu jako covid),  to nie sam wirus ale dewastujące skutki zaburzenia odporności. Wirus, dostając się do organizmu, niszczy odporność, po prostu, dewastuje ją i wtedy dochodzi do uszkodzeń różnych narządów, bo organizm nie ma czym się bronić. I kluczem, powiadają niektórzy lekarze, jest wczesne diagnozowanie i leczenie. Dość wcześnie było wiadomo, jakie leki pomagają. Niestety, cała służba zdrowia została od ludzi odcięta a ludzkie populacje zawalono covidową fasadą.

Aż się boję włączyć na tryb optymizmu, bo, niestety, jestem obciążona skutkami  polityki strachu, którą uprawiano na nas przez ostatnie dwa lata. Człowiek nie wie, z której strony teraz się spodziewać ciosu. 

Halo, rządzący! Czy nie wystarczy przyznać się do błędów i dać ludziom, po prostu, żyć? Ile naszych pieniędzy wydaliście na pozory? Ile wrzuciliście do kubła zamiast dać ludziom na leczenie??? Niech ktoś odpowie za szkodliwe decyzje, cholera.

Nie będzie nam łatwo, ale pozwólcie. Odpieprzcie się z chorymi pomysłami i zacznijcie słuchać ludzi, którym obiecaliście poszanowanie prawa i sprawiedliwość. A hasło 'prezydent wszystkich Polaków' niech właśnie tyle znaczy a nie, na przykład, wszystkich zaszczepionych.

Przyglądamy się. Nie ma opcji na  naszą bierność, gdy stawką jest nasza wolność. Lepiej dla wszystkich, byście ogarnęli stan faktyczny i reagowali, jak trzeba a nie, jak wymusza ten czy inny, niejasny układ zorganizowanej finansjery.