niedziela, 31 marca 2019

Osta

Zabijamy się  o szczęście, które nie istnieje.
Odpuszczamy to, co może zrodzić  nadzieję.
Wiemy  lepiej, jak dobić targu i zyskać swoje.
I syci, zastygamy ze smutkiem na czole.

I tak to, ululani bajką o szczęściu ziemian,
Łykając pigułkę   z recepty psychiatry,
Stajemy się kopią bez istotnego znaczenia
W matriksie zaburzonego psychopaty.

I  czy skończymy w pustce świata, który doszedł do ściany wyczerpanych możliwości, w którym norma staje się normą jeśli spełni standardy antynormy, w którym nie ma zdziwień wobec tajemnicy poznania bo poznanie przegrało z fikcją demagogów,  w którym wszystko podano na talerzu odbierając potrzebę zdobywania - 

Czy w tym pustym świecie bez ducha, bez głodu i bez Boga, Bóg, który nie kopie w drzwi i nie nęci fałszem złudzenia, zdoła przebić skałę zastygniętego sumienia.

Ja nie wiem. Wiem jedno. Pozostaje upór rozbitka pośród wściekłych fal, trzymającego ułomek łodzi. Trzymać póki można. A potem zamknąć oczy. Będzie dobrze. Trzeba poddać dezintegracji pogoń za szczęściem, by na gruzach dotychczasowych dążeń znaleźć perłę w popiele.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz