wtorek, 2 kwietnia 2019

Uczeń oświadczył

mi dzisiaj, że nie życzy sobie mojego strajku. Cóż, przecież są do zaliczenia pewne zaległości, jego, nie moje, dla których to ja muszę stworzyć  warunki czasowo-przestrzenne i być do jego dyspozycji. Prawda. Po to społeczeństwa budują szkoły i kształcą nauczycieli, by ci zadbali o edukację młodej generacji, tak, by miała ona gdzie zdobyć wiedzę i umiejętności, które pozwolą jej zainstalować się i funkcjonować w dorosłym życiu. Tak. Taką profesję wybrałam - towarzyszyć innym w rozwoju, stymulować go, nadzorować i wspierać. I to jest mega robota. Kocham to.

Sama musiałam lawirować i kombinować w systemie, który postawił na uprawianie utopii kosztem rzeczywistości,  szwindel i deprawację. Nie wiem, jakim cudem moja generacja zachowała szacunek dla prawdy, uczciwości i rzetelnego wysiłku. Przecież wszyscy oszukiwali, kombinowali, kradli, leżeli w robocie i zgarniali swoje. Strajki robotnicze pozwoliły to zmienić. Nie wnikam w ocenę historycznej odpowiedzialności i zasługi wobec tych, którzy ten stan rzeczy wówczas zmienili. Dzisiaj chodzi mi o to, że ja, dziecko totalitarnego  systemu a jednocześnie niemy bohater tamtych zmian,  jestem w dziwnej sytuacji. Wszyscy wiedzą lepiej ode mnie, co mam zrobić. Strajkować czy nie. Wiedzą lepiej ile zarabiam i jak pracuję. Gdy czytam te autorytatywne wypowiedzi, czy słucham porad ucznia, czuję, jakby ktoś łamał moje prawo do wolnego wyboru i własnego zdania.

Dlatego zrobię po swojemu. I nie będę się tłumaczyć nikomu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz