Dokładnie, w poziomie, leżę i patrzę półokiem przymkniętym. Zaraz będzie po wszystkim. Poduszka miło pachnie a półok mruży się sciślej, w szparę zamknięcia. Kształty przelewają się w siebie w polu zwężonego widzenia. Kropka. Zasnę. Wstanę. Nie dopadną mnie kruki czarnych łez. To pewne jest. Co najwyżej zapomnę wszystko a kot wydrapie w oknie przejście. Czy to źle? Tam jest naprawdę pięknie. I tam zawsze płonie ognisko a na niebie szybuje Ikar i nie ginie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz