Więc jadę na wyrypę. I już.
Wakacje były ale się zmyły. Nie zauważyłam.
Może wrócę, może nie.
Jeśli wrócę, przede mną nadal wołowe lata.
Jeśli nie wrócę - zagadka.
I co ci człowieku się bardziej opłaca.
Ale, wiemy to my, błędni rycerze żyjący w świecie poza światem, nie o opłacanie się rozchodzi.
Rozchodzi się o to, by nie ustać w drodze.
I tyle.
Możesz, doradź, jak zapytam.
Nie możesz, milcz bo na nic twoja rozkmina.
Ot, ciemność a potem jasność.
A potem jasność, po której ciemność.
Nic, tylko iść.
Tyle.
Wszystko inne nieważne.
Naprawdę.
Krzywdy. Doznane i wyrządzone.
Słowa. Dobre i złorzeczone.
Jeśli idziesz nadal, wbrew światowej logice i swojej,
dobrze czynisz.
Świat to jest bardzo dziwne miejsce.
I wiem, że można załapać się na więcej.
Na razie, ziomy.
Co mam do roboty.
Wrócę.
I nie cierpię typów parkujących dupą do moich okien.
Naprawdę wolę tlen od spalin.
Strzeżcie się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz