niedziela, 14 września 2025

Za życiem lub przeciwnie

 Po bestialskim, skutecznym zamachu na życie Charliego Kirka, zaczęłam studiować jego przekaz. Wcześniej nie  miałam pojęcia o jego istnieniu.   Teraz, gdy odszedł, trafiony kulą snajpera, znamy Go wszyscy. Nie da się nie zadać tego dramatycznego pytania: dlaczego???

Odsłuchałam kilku jego  spotkań z młodzieżą. Tematy obecne  na tych spotkaniach to głównie aborcja i transgender bo takie właśnie interesowały ludzi. Ich wypowiedzi cechowała dociekliwość, rzeczywiście. Chcieli dowodów na to, że mają rację w temacie aborcji czy właśnie zjawiska transgender. Scierały się na tych spotkaniach dwie, nie mające ze sobą wspólnego odniesienia teorie antropologiczne. Młodzież domagała się uznania prawa do aborcji i zanegowania istoty ludzkiej jako przynależnej wyłączająco do jednej z dwóch płci. 

Można się z tego śmiać albo  płakać. Młodzież, której pytania słyszałam, szukała potwierdzenia swoich postaw u człowieka, do którego sama przychodziła wiedząc, że będzie starcie.  Ścierali się, rzeczywiście. Bywało emocjonalnie, bo tematy tych kategorii dzielą ludzi.

Charli do nikogo nie krzyczał. Zadawał pytania natury naukowej, odwołując się do biologii i praw człowieka. Jednak to, co mówił, często nie podobało się rozemocjonowanym do czerwoności rozmówcom.

Ale czy za to, w co wierzył i co głosił musiał zginąć???

Za co???

Za to, że bronił życia nienarodzonych?

Za to, że przyjął, opartą na Biblii, koncepcję człowieka i głosił jej zasadność wobec ludzi ją odrzucających? Domagających się prawa do decydowania 'o własnym ciele' czyli do zabicia innego ciała? W sytuacji, gdy pytania Charliego doprowadzały wprost do konkluzji o odrębności poczętego życia od organizmu matki, stajesz wobec całkiem innego żądania niż decydowanie o sobie. Prawo do aborcji staje się wyrokiem śmierci dla nie twojego życia. I Charli to mówił, spokojnie, z szacunkiem do swoich rozmówców, zostawiając ich nieraz z pytaniami, na które nie odnaleźli odpowiedzi.

I po zamachu, wielu znalazło w przemocy odbierającej życie powód, by świętować.

A zatem mamy otwartą wojnę o życie. O prawo do wolności słowa, o szacunek do każdego, ludzkiego życia, niezależnie od fazy, w której właśnie przebiega.

Charli stanął do zapasów o prawdę, według której istotą człowieczeństwa nie jest jego produktywność i użyteczność ale godność. I że każdy człowiek je ma z racji przynależności do gatunku. 

Kogoś bardzo wkurzył. 

Tylko człowiek oddany Bogu i umacniany Jego łaską nie złamie się pod naporem obłędu współczesnego barbarzyństwa. I nie jest to łatwe. Jednak z podniesionym czołem stajemy się, jak Charli, wojownikami zagrożonego człowieczeństwa. Nie da się nie widzieć i nie da się nie reagować na ohydę, która powszechnie zaczyna uchodzić za normę. Albo jestem za życiem albo przeciw.


Na zdjęciu, moja kochana Mama, złożona od dwóch i pół roku chorobą udarową, i moja przecudna siostra Aga, Anioł życia, cudowny opiekun. Za ten uśmiech królestwo bo nie zawsze jest do śmiechu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz