niedziela, 29 czerwca 2025

Wytłumaczcie mi.

A więc, kim Polak jest dzisiaj w Europie? Na świecie? W Polsce?

W Europie Polak jest obywatelem drugiej kategorii. Jeszcze nie wasalem podległego landu. Jeszcze nie niewolnikiem. Ale jest na ostrym celowniku 'oświeconych elyt' europejskich, które mają na Polaków pomysł. Jedyną przeszkodą w zrealizowaniu tego pomysłu są... Polacy a przynajmniej ich większość, która chce w swoim państwie sama stanowić o swoim państwie. To się absolutnie nie wpisuje w 'oświecony' projekt wkomponowania Polski, a szczególnie jej aktywów, w szerszą wizję zjednoczonych Niemiec, pod przykrywką projektów werbalizowanych za pomocą mętnej nowomowy, słyszalnej hasłowo jako 'zielony ład, Mercosur i  inne, wszystkie konstytuujace politykę korzyści kilku nacji kosztem pozostałych. 

Na wschodzie Europy Polak jest odwiecznym wrogiem, dumnym i nieposłusznym, aspirującym do wolności i suwerenności. Jedynych sprzymierzeńców mamy na Węgrzech i, mniej oficjalnie, w Rumunii. 

I jest  Ameryka. Póki co, trzymanie z Ameryką daje nam gwarancje wsparcia, których bardzo tutaj na miejscu potrzebujemy. O ile Ameryce będzie nam po drodze, o tyle dostaniemy od niej wsparcie. W sumie, to jasne i nie do zlekceważenia. Mentalność amerykańska niesie w sobie spory ładunek przywiązania do wolności i samostanowienia o sobie. Jej potencjał warto mieć po swojej stronie.

A kim Polak jest w Polsce? 

Z jednej strony są Polacy przywiązani do polskości i szeroko rozumianych, tradycyjnych wartości. Chcą żyć w swoim kraju, pracować, mieć rodziny, wychowywać dzieci, przekazać im swoje aktywa i, ujmujmy to ostatecznie, spocząć na polskiej ziemi. Chcą Polski na mapie, w urzędach, szkołach, instytucjach i w domu. Wychodzą z założenia, że   t u    j e s t   POLSKA    a nie jakiś inny kraj czy kosmopolityczny konglomerat. Czy też land innego państwa. I w imię ochrony tak pojmowanej polskości dzisiaj stoją przy zachodnich granicach, przyjeżdżają do Warszawy w dzień orzekania przez SN o ważnosci wyborów, idą na marsze ulicami polskich miast , wyrażając swój niepokój o zagrożoną, w ich opinii, suwerenność i bezpieczeństwo ojczyzny.

Z drugiej strony jest populacja ludzi, którzy nie przyznają się do Polski i jest im wszystko jedno,  jaką nazwę będzie miało państwo dzisiaj na mapie tak nazwane Nie poważają tradycyjnych wartości, wolą kosmopolityczne rozwiązania, nie zamierzają mieć dzieci i stawiają na indywidualizm, bez odniesień w sensie  solidaryzmu i odpowiedzialności, do społeczeństwa, w którym funkcjonują. Nie odnajdują się w nurcie upominajacym się o suwerenność i, ostatnio, domagającym się uznania woli Polaków w wyborach prezydenckich. Podzielają pogląd, że lepsze rozwiązania ma dla nich UE, odbierająca decyzyjność rządowi, władzy ustawodawczej i sądowniczej. To akceptacja prymatu decyzyjnego poza Polską. Zwolennicy tego nurtu akceptują  również rozwiązania społeczne, zdominowane przez ideologię gender. Akceptują oznacza aż tyle i tylko tyle. Nie koniecznie są z nimi tożsami.  Działania tych środowisk odczytują jednak jako skierowane na wolność wyboru i nie widzą w inicjowanych przez nie procesach żadnego zagrożenia.

To nie ocena. To próba opisu.
 
Jest  jeszcze kilka opcji ale zdecydowanie mniej licznych. Główne rozdarcie przebiega między  przyznaniem się do  polskości a jej odrzuceniem.

Ja tutaj, w tym miejscu, napiszę, jak   j a    widzę polskość. 

Polskość to korzeń i  wyrosła z niego postawa, wzmacniana od tysiąca lat przez czerpanie z określonego zestawu wartości.
Jedną z nich jest duma. Nie pycha, duma. Duma z przynależności do społeczności wojowników, strzegących swojego domu, swoich kobiet i dzieci w imię tychże wartości. To poszanowanie dla życia i gościnność. To wielkoduszność i hojność oraz gotowość ponoszenia ofiar w sytuacji zagrożenia. To przyznanie się do chrześcijaństwa jako źródła inspiracji i budowania społeczeństwa.
Ostatnie dziesięciolecia historii Polaków wygenerowały poważny uszczerbek na tych wartościach. Zdemoralizował nas komunizm i sytuacja geopolityczna.   Rola ofiary i sługi innych narodów utrwaliła pewne postawy, które osłabiły morale. Nadal szanujemy wartości ale nie mamy mocy.

 I w takich warunkach dzisiaj stajemy wobec zagrożenia, które wyłoniło się niezwykle wyraziście po 1.06.25.

Mamy oddać nasz wybór walkowerem tym, którzy mówią o nas zjeby i szity. Mamy milczeć, gdy łamana jest konstytucja przez prokuratora generalnego i rząd. Mamy łykać kolejne elementy układanki, zaprojektowanej nam celem odebrania Polsce suwerenności. Mamy udawać, że nic złego się nie dzieje, milczeć i  czekać, aż zostaniemy z niczym. I czy to jest 'zachować się jak trzeba'. Wytłumaczcie mi. Chętnie posłucham optymistyczniejszej wersji.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz