No i przyszli po nas.
Są i rządzą.
Łamią prawo. Łamią konstytucję. Lekceważą opinię publiczną. Mówią nam z ekranów telewizji, w publicznych wiadomościach, a więc finansowanych z podatków, które płacimy, że maja wywalone na to, co myślimy o wprowadzanych przymusach edukowania dzieci niezgodnie z poglądami rodziców. Wprowadzają prawo penalizujace 'mowę nienawiści' a więc, krytykowania ich. Nie spodoba ci się, co głosi ten czy tamten polityk, pójdziesz siedzieć.
To są bandyci i się z tym nie kryją. Coraz jawniej działają, bez owijania w bawełnę.
Tych złoczyńców trzeba powstrzymać.
Może jeszcze spróbują nas mamić.
Podwyżkami.
Kłamstwami.
Manipulacjami.
Organizujmy się, bo wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie.

Ojej. Pozwoli Pani że się odniosę.
OdpowiedzUsuń"Łamią prawo. Łamią konstytucję. Lekceważą opinię publiczną. Mówią nam z ekranów telewizji, w publicznych wiadomościach, a więc finansowanych z podatków, które płacimy, że maja wywalone na to, co myślimy o wprowadzanych ...".
Czyli robią to samo co poprzednicy, tyle że wywalone mają na inne grupy społeczne niż poprzednicy. Akurat w sensie informacyjnym media publiczne zawłaszczyli w dużo mniej politrukowski sposób niż poprzednicy.
Zmiany w podstawach programowych następują z każdą zmianą władzy. Jedni gumowali lub przemalowywali z jasnych na ciemne postaci z najnowszej historii a np. z - kontrowersyjnych jako grupa żołnierzy wyklętych zrobili niemal świętych. Drudzy odrywają seks od moralności i kładą go na półkę z higieną i fizjologią. Rodzice są od tego żeby te przegięcia korygować. Tak było także za naszego dzieciństwa i jakoś przeżyliśmy - i myślę że nie wszyscy wyrośliśmy na nic nie warte bestie.
Ponadto w skali kraju i narodu podstawa programowa nie jest zapewne ani jedynym ani najbardziej krytycznym zagadnieniem. Jest za to medialna - podobnie jak prawa osób LGBT i aborcja. Świetnie się nadaje do zwierania szeregów i pokazywanie Tych Złych (z przeciwległego okopu). Moim zdaniem żadne z tych zagadnień nie jest warte płomieni wzajemnej niechęci i pogardy jakie są przy ich pomocy wzniecane
Kiedy zmieni się opcja rządząca, po raz kolejny zmieni się pewnie podstawa programowa. A świat będzie toczył się dalej.
Głównym dobrem które możemy uczynić to uczyć samodzielnego wnikliwego myślenia i szacunku dla innych - także rzeczywiście Innych.
Nie instrukcja budowy barykady.
Zgadzam się z koniecznością wnikliwego, samodzielnego myślenia. Nie wiem, jak się zwracać, Pani czy Pan. Zgadzam się, że poprzednia ekipa zawłaszczyła telewizje państwową na swoje wizerunkowe potrzeby. Zgadzam się, że tak będzie za następnej ekipy. Ale jest jakaś miara rzeczy, jakiś punkt, za którym dzieje się bardzo źle. Obserwuję z większa uwagą scenę polityczna i przeraża mnie to, co aktualna ekipa robi. Po prostu, przeraża. Bierność rozzuchwala. Stanowione jest prawo, które będzie obowiązywało wszystkich. Milczeć? Mówić, że nic się takiego nie dzieje? Jak to się stało, że systemy totalitarne były w swoich czasach legalne? L e g a l n e. Bo ludzie byli bierni i mówili na to, okej. Nic się nie dzieje. Jako młoda dziewczyna angażowałam się w działania nielegalne, przeciw władzy uzurpatorów. I tak, niestety, widzę aktualna sytuacje w Polsce i w Europie. Ale niedługo rzeczywiście, nie będzie się dało o tym swobodnie mówić czy pisać. Obym nie miała racji. Dziękuje za komentarz.
OdpowiedzUsuńPan, zdecydowanie pan 😉 .
OdpowiedzUsuńNapisała Pani pewną ważną rzecz: "jest jakaś miara rzeczy, jakiś punkt, za którym dzieje się bardzo źle". Obawiam się że we współczesnej społeczności, w jednym kraju, w jednym narodzie jest co najmniej kilka (a myślę że więcej) grup które by się pod rym podpisały, przy czym dla każdej z nich ten punkt, ta rzecz której miarę Pani przywołuje, oznacza zupełnie co innego a często te znaczenia są wzajemnie sprzeczne. Trzeba się na coś zdecydować: albo nadrzędna jest wspólnota i bliźni - i wtedy musimy się nauczyć mówić tak by nie obrażać (co nie może oznaczać jasnego wyrażenia naszych prawd) i wzajemnie słuchać z cierpliwością.
Albo też nadrzędny jest "ten punkt, ta rzecz" I wtedy zamykamy drzwi i budujemy barykady. Myślę że jeśli jesteśmy pewni własnych poglądów i przekonań, nie mamy problemu ze skonfrontowaniem się z jakimkolwiek innym poglądem.
A na to że nam ktoś zabroni mówić w tej części świata się nie zanosi. Chyba że podryfujemy w stronę wariantu Rosyjskiego.
Poprzedni wpis był mój, ale słabo mi wychodzi logowanie. Zakradł się tam istotny błąd:
OdpowiedzUsuń- jest "co nie może oznaczać jasnego wyrażenia naszych prawd";
-powinno być "co nie może oznaczać rezygnacji z jasnego wyrażenia naszych prawd".
Pozdrawiam.
Hm. Znam przypadki odnotowane w historii świata, gdzie absurdy, utopie i inne szkodliwe społecznie idee i wynikające z nich pomysły, w praktyce realizowały ludobójstwo. A więc pytanie jednak wydaje się zasadne, czy wszystko jest względne czy też istnieją dobra obiektywne, których nie należy zmieniać, bo ingerencja w naturę rzeczy czyni wiele zła i żadnego dobra. Ale to myślenie jest aktualnie bardzo niepopularne. Nie słyszał Pan o planowanej ustawie penalizacji 'mowy nienawiści'?. Co to będzie w praktyce oznaczalo? Nie odpowiem. Mam swoje ostre obawy.
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy pchało nas do wzajemnego wyrzynania się na przestrzeni dziejów. My - chrześcijanie- byliśmy zarówno wyrzynanymi jak wyrzynającymi.
UsuńNiewątpliwie byłoby wspaniale gdybyśmy wszyscy mogli i chcieli się odnieść do jakichś powszechnie uznanych wartości, ale jak Pani doskonale widzi, bardzo trudno jest takie wartości które są powszechnie akceptowane. Nawet życie jako wartość fundamentalna nie znajduje chyba powszechnie akceptowalnej definicji. Życie - od jakiego momentu w kontekście aborcji lub życie jako stan (żywy - martwy) lub jako pewne granice jakości tego życia (powyżej pewnego poziomu cierpienia lub pewnej dysfunkcji organizmu) w kontekście eutanazji. Jako chrześcijanie mamy w tych kwestiach pewne stałe punkty odniesienia ale nie wszyscy są chrześcijanami. Ba! Pewnie spory odsetek nominalnych chrześcijan, kiedy los bezpośrednio w nich uderzy trzyma się tych punktów odniesienia ponad wszystko.
Współczesny świat, z internetem i ponad 8 miliardami ludzi (lub ponad 37 milionami) jest systemem niezmiernie złożonym. Każdy z nas ma swoje problemy, swoje korzenie, swoje potrzeby, ograniczenia i otoczenie. Moim zdaniem trzeba szukać tego co nas łączy a nie tego co nas dzieli. Możemy wymagać stosowania zasad, które są dla nas fundamentalne od siebie samych. Możemy i powinniśmy podjąć wysiłki aby nasze wartości zaczęli współdzielić ludzie na których mamy wpływ - ci najbliżsi i niekoniecznie, ale nie jesteśmy w stanie im tego narzucić. Możemy tylko świadczyć. A ci którzy naszych wartości nie podzielają - cóż, my nie musimy podzielać ich wartości. Ale żeby coś z tego wszystkiego zrozumieć dobrze przynajmniej próbować ZROZUMIEĆ dlaczego jesteśmy różni i czym naprawdę się różnimy. Bo ostatecznie i tak będziemy żyć obok siebie.
Dobrym choć radykalnym przykładem kraju w którym rygorystyczne zasady moralne stały się prawem nadrzędnym jest Afganistan. Inna wiara ale wywodzącą się ze wspólnego pnia. Efekty co najmniej kontrowersyjne.
Jeśli chodzi o samą zasadę względności wszystkiego, mam jedno pytanie. Czym jest dla Pana tolerancja? Czy to też wymysł niektórych przeciw innym niektórym? Nie da się rozmawiać, gdy wszystko jest względne, bo nie ma znaczen, ktore coś znaczą. Wszystko można wymienić według własnego widzimisię.
OdpowiedzUsuńTolerancja to poszanowanie prawa prawa każdego z nas do życia według swoich zasad w takim obszarze w jakim nie narusza to prawa innych do życia według własnych zasad. To tak po mojemu najkrócej.
OdpowiedzUsuńProblem z tą definicją polega na tym, że wymienia Pan słowo 'obszar'. Otóż dla Pana to może znaczyć coś zupełnie innego niż dla kogoś, kto uzna, że ma Pan za dużo tego 'obszaru'. Przesuwanie granic pojęć, czy wręcz, nadawanie im znaczeń przeciwnych, to bardzo powszechna praktyka. Jeśli się zgodzimy, że wszystko j e s t względne, możemy stanąć w rzeczywistości utraty dotychczasowych swobód. Dlaczego? Bo harmonijne współistnienie czasami jest po prostu niemożliwe. Trwanie przy swoich korzeniach to nie nękanie innych ale stawianie im granic naszego 'obszaru'. Czasami trzeba go po prostu bronić, bo zostanie nam brutalnie odebrany.
OdpowiedzUsuńNikt nie obiecywał że będzie łatwo. Zgadzam się z Panią że relatywizacja pojęć jest niekiedy karykaturalna, ich granice są przemieszczane a niekiedy tworzone są byty których nie ma. Ale jak wcześniej pisałem, nasz świat jest bardzo rozległym i niesamowicie skomplikowanym systemem współzależnych naczyń połączonych. Jest w nim cała masa zagadnień społecznie "gorących": ekologia, migracja, religia a w tym moralność i wiele innych. Na każdym z nich można zrobić rozłam którego obie strony będą broniła "do krwi ostatniej". Z drugiej strony każdy z tych rozłamów niszczy wspólnotę z której wszyscy czerpiemy - bezpieczeństwo socjalne i ekonomiczne, swobody i prawa obywatelskie które z kolei są osadzone na ogromnej masie procesów mniej medialnych jak swobodny (lub nie) przepływ towarów, wspólne ramy prawne i wiele innych. Ważne jest w tym wszystkim żeby nie wylać dziecka z kąpielą. Dla każdego z nas co innego jest w jego przekonaniu najistotniejsze. Pomysł że jeśli MY PRAWI się wyodrębnimy, odetniemy to będzie lepiej jest bzdurny. Spójrzmy na Wielką Brytanię: po Brexicie nie znikł żaden z zasadniczych problemów a sytuacja ekonomiczna, poziom usług społecznych i nastroje się pogorszyły. Miarą stabilności i jakości wyodrębnionej GB niech będzie liczba premierów jakich miała od czasu oderwania. Za to twórca i główny piewca Brexitu Nigel Farage, po tym jak ten się dokonał, wsadził d. w krzaki i odmówił udziału w rządzeniu wyodrębnionym państwem. A Wielka Brytania była jedną z największych potęg ekonomicznych UE.
OdpowiedzUsuńBrońmy swoich poglądów ale mądrze - nie przez wzajemne wykluczanie i demonizowanie się nawzajem bo to tylko niszczy.
I na koniec: w żadnej z Ewangelii nie znalazłem Jezusowego przekazu "a teraz idźcie i wprowadzajcie moje nauki do systemów prawnych". A nowe przykazanie "abyście się wzajemnie miłowali" nie zostało rozbudowane frazą "ci którzy we mnie wierzycie". Łotr z krzyża jest już w niebie a nierządnica odeszła nietknięta. Jak się rowami i murami odgrodzimy, to nikomu już (poza przekonanymi) świadectwa nie damy.
Miło mi się z Panią rozmawia. Trudno o rozumnego, uważnego i cierpliwego interlokutora.
Pozdrawiam 😉.
Tak po czasie, w wolnej chwili, przysiadam. Jestem absolutnym przeciwnikiem odgradzania się i etykietowania ludzi. Ale czym innym jest ogólnie pojmowana potrzeba obrony przed tym, co odczytuję jako zagrożenie. Słowa służą demagogom po to, by ich mocodawcy mogli powiększać swój obszar kosztem czyjegoś obszaru. Rozmawiajmy, szanujmy się i miejmy oczy otwarte bo wilków w owczej skórze nie brakuje. Dobrego dnia i dziękuję za dobre słowa.
Usuń