Pomiędzy. Z widokiem z ławki w koronie, na rząd pikających kas. Pędzą ludzie. A ja?
Ja na luzie.
Se siedzę i nic. Nieruchomo. Kasa miła. Kasa miła. Kasa miła. Każda kasa miła. Kasa uśmiechnięta.
Torby. Kosze. Plecaki. Na zewnątrz czekają auta. Będzie dużo. Będzie syto. Będą Święta.
Narodzi się dziwny Bóg.
Zmiażdży Go walec magii świąt Bożego Narodzenia bez Dzieciątka.
Ludzie będą świętować przy zastawionych stołach.
Wolne się skończy i wrócą w szarą codzienność.
Nic się nie zmieni.
Na pewno.
Bo nikt nie spotkał Boga.
Na ławeczce przed rzędem kilkudziesięciu kas
nie było Anioła
ni szeptów ni śpiewów ni wołań.
Byli ludzie pędzący do i od kas
i na ławeczce ja.
I tak minął nam wszystkim czas.
X-mass.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz