Na zegarze 3.48. I godzinę odejmą.
Nie pośpię.
Nie wiem, w pogoń za czym się wprzęgłam.
Wiem, że i dna dosięgłam.
To takie ludzkie, po prostu, w ryja dostać, za wszystko.
Za chęci, za trudy, za miłość.
Ale się wcale nie żalę.
Spać nie mogę.
To wszystko.
Jeśli zasnę i potem wstanę
przygotuję świąteczne śniadanie.
Puszczę złe słowa w niepamięć.
I tyle.
Niech więcej nic się nie stanie.
Bóg po kościołach i katedrach
ogłosił, że właśnie zwycięża.
Że był zmartwychwstał po śmierci,
co zmienia postać rzeczy.
Dobrze, Boże.
Wierzę
żeś umarł i zmartwychwstał
i że to dobrze dla mnie
bo inaczej
znosić to wszystko dalej...
Myślę, że to nie pycha.
Mów.
Myślę, że słucham, Panie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz