wtorek, 20 września 2022

Come the morning

Może po nocy, zanim noc, nadejdzie dzień i pokona cień. 

Tak w życiu jest. Podle. Naprawdę. I nie ma na to ni wytłumaczenia ni leczenia. Życie jest cholernym trudem podejmowanym w nie do końca jasnym celu. 

I tak, matka i troje dzieci jadą do miasta. 

Bo tam jest tata.

I, jak dojadą, wszystko będzie dobrze. 

O, nie. 

Nie będzie. Cholerny tata jest cholernym pijakiem. Matka z dziećmi jest przez nikogo nie oczekiwanym ciężarem. Kulą u nogi nawianego męża. Nie   j e s t. Była. Przecież dał nogę i ma spokój. Może bez ograniczeń szlajać się po mieście i poniewierać godność i wspomnienia. I przyszłość trójki dzieci i życie żony.

A może, w innej odsłonie, to zaklęty w sobie wąż, nie mąż. Zdolny kąsać, niezdolny kochać. Albo cholera wie, co to jest. I gdzie zaczyna się ' źle'.

Ona, ta kobieta wzgardzona, nie rozumie. Rozgląda się po podłym świecie i wznosi ręce. Syn pyta, co robisz, Bóg ma wywalone. Ma gdzieś ciebie, nas i tych bezdomnych. Bóg? pyta ona. Serce Boga cierpi jak nasze, gdy na tę nędzę patrzy. 

I wznosi ręce.

I cisza. 

I wieża w dali z krzyżem i decyzja.

Świat to podłe miejsce. 

Naprawdę, podłe.

Więc kto, jeśli nie TY będzie w nim aniołem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz