Dzisiaj mało poetycko.
Oto, co niedaleko mojego okna jest.
Naprawdę. To zdjęcia z dzisiaj.
Odkąd mam niby więcej czasu, zajęłam się sprawą. Od miesięcy remontowane jest podwórko vis a vis mojej kamienicy. Kontenery z remontowanego podwórka wywleczono na chodnik i tak tam zalegają. Byłam dwukrotnie w urzędzie, na razie nie ujawniam nazwy. Kilkakrotnie dzwoniłam. Mija ok. 10 dni. Dzisiaj się dowiedziałam w tym urzędzie, uwaga, że kontenerów nie ma. Na to ja paniom, że co to , to nie. Nie dam się zbyć i dopóki nie znikną, nie pozbędą się mnie. Już nie nadmieniłam, że następna wizyta będzie o hierarchię wyżej. Nie wiem, dokładnie, gdzie, ale się dowiem. Chyba, że ktoś tą dupa ruszy i coś z tym zalegającym, rozwiewanym przez wiatr i gnijącym w upale śmieciem zrobi.
Kontenery zajmują część chodnika a zanieczyszczenia sięgają ulicy. Jeżdżą tu różne służby, ludzie mieszkają, przechodzą, puszczają dzieci. I to tak se jest.
Jasne. Do wszystkiego idzie się przyzwyczaić.
Można na nic nie reagować i godzić się ze wszystkim.
Jednak jest też i ale.
Zgadujcie.
Wrocław. Ołbin. Niemcewicza.
Ktoś za to odpowiada. I najwidoczniej ma to w dupie.
Ale ja tu mieszkam. I nie mam.
Do roboty, bo będzie grubo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz