niedziela, 10 października 2021

Raju.

 Dzisiaj Kościół proponuje pod rozwagę mega teksty. Jak zawsze zresztą, jeśli przyłożyć uczciwie ucha, ale nie zawsze brzmią nam mega. Dzisiaj dla mnie zabrzmiały. Ułożyły się 'same' w logiczny ciąg. Po ogłoszeniu mądrości jako najwyższej wartości, przynajmniej wobec dóbr proponowanych przez świat - ' bo wszystko złoto jest wobec niej garścią piasku...'  mamy psalm, w którym wołamy o nią do Boga, aby, po dniach ucisku i niedoli, Bóg w końcu wsparł  wszelkie dzieło  naszych rąk. Problem w tym, że jak to 'dzieło' nie będzie przystawało do zasad ustalonych przez Boga, nie będzie i Jego wsparcia. Tłuczemy się zatem ze swoimi cudownymi projektami, by po czasie ciężkich rozczarowań, dojść do albo rozpaczy albo bezsiły albo zatwardziałości serca. W jednym z tych przypadków możliwe jest ocalenie a w pozostałych dwóch, jeśli istotnie nie zadzieje się nic dalej, możliwy jest tylko bad end. Nie żaden happy one. 

Nie ma na to rady. Bóg wyrzucony z naszego systemu wartości, a przede wszystkim, Bóg, z którym nie nawiązaliśmy osobistej relacji, czyni pustkę w przestrzeni naszego serca, która zapełnia się treścią alternatywną. Tacy napełnieni tym czymś, odchodzimy, niestety, do albo wspomnianej  rozpaczy albo zatwardziałości serca. Jeśli mieliśmy krztynę pokory, dopada nas bezsiła. I z tą bezsiłą można się dalej posiłować. Jest to idelny moment, by zrobić to, co zrobił Johnatan Roomie, odtwórca Jezusa w serii 'The Chosen'. Powiedział, w jednym ze swoich wystąpień, że nadszedł w jego życiu właśnie taki moment, że po latach zabiegania o rzeczy pozornie dobre, doszedł do patu, punktu, w którym dalej sam nie mógł nic. I się poddał. Ale poddał się Bogu, oddając Jemu rzeczywiście wszystko, czego już nie miał, a przede wszystkim, swoją wolę, która jako jedyna ocalała. I ten akt poddania zaprowadził go na tory zupełnie inne, nieprzeczuwane, oferując niesamowite wyzwania i misję, która czyni zmianę w świecie. Nie tylko w jego osobistym życiu.

To był taki moment bez złamanego grosza w kieszeni, z długami do zapłacenia i nikim, kto pomógłby. Nikim. Poza właśnie Bogiem.

Rozpaczy nie przebijesz, zatwardziałości serca też nie ale z bezsiłą możesz wszystko, jeśli wpuścisz Tego, który tak ma. Może wszystko.

Nasz wybór jest prosty: z Nim lub bez Niego. Reszta dzieje się konsekwentnie. Tylko pamiętaj. Słowo Boże tnie. Mocno, do szpiku kości i pozostawia zmiany nie do zalepienia. Ale tylko Ono nie zawiedzie. Im wcześniej to złapiemy, tym mniej życia zmarnujemy. 

Potem będzie tylko trudniej.  Jednak tam, gdzie łatwiej, tam u mety piekło. Oby mądrość, nad której zdobyciem warto się potrudzić, uzdolniła nas do rozeznania i podejmowania właściwych decyzji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz