sobota, 4 września 2021

Pognało

 Zakopianka. Korek. Sobota wieczór. Co będzie jutro? Ale wcale nie wybrałam się w Tatry. Odbierałam pod Tarnowem utkniętą z zepsutym sprzęgłem mazdę. Naprawdę. 

To wyszliśmy nocą  z domu o północy wczoraj, Ambro i ja i w pociąg. Przed ósmą wysiedli my w Tarnowie. Podróż spoko ale niewygodnie. Potem z ziomkami ogarniali my, co dalej, czyli, jak dalej do Rzepiennika Strzyżewskiego do warsztatu po naprawione  auto. Ano wyszło, że trzeba nam pociągiem na Piwniczną i zrobi się bliżej znacznie. Potem z buta albo taksówa. Ja bym i szła ale młody był jakiś na nie tak. Zgadali my taksiarza, co się nieco nudzi na codzień i dobrze. Auto my odebrali i do Białego Dunajca zajechali. Kombinacja na cacy. Tam żem zostawiła i auto i Syna i oto jestem w drodze do domu, w zakopiankowym korku. Nie mój problem tym razem tylko kierowcy flixbusa. Luzik. Muza. I zachodzące z prawej słońce.

A oto co się dzieje na białodunajcowej chacie. No, bracie...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz