piątek, 23 lipca 2021

Zmęczyłam się

 Zmęczyłam się. Czuję taki ucisk w sobie i nad sobą. Ciężko oddychać.

Można codziennie być na Mszy i być zimnym cynikiem. Można żyć bez Mszy i być człowiekiem o hojnym sercu. I odwrotnie. Jasne. Można wyznawać Trydent albo Msze uwielbieniowe i może nic dobrego z tego nie wynikać. I odwrotnie - może to być źródłem uświęcenia. Można pozostawać z kamiennym sercem pomimo czynnego uprawiania praktyk religijnych i można się cudownie poprzez te praktyki duchowo rozwijać. Wydaje się, że istota rzeczy tkwi głębiej niż religijne praktyki, takie czy inne - czy ich brak. 

Mnie osobiście się wydaje, że istota rzeczy tkwi w relacji ludzkiego serca wobec Stwórcy. Trudno podciągnąć pod to stwierdzenie ateistów ale na nich też jest sposób - prawo naturalne wyryte w każdym, ludzkim sercu, które buduje ludzkie sumienie. I to, o ile podlega procesowi rozwoju, daje nadzieję na sens dla wszystkich. Myślę, że kwestię osób niewierzących fantastycznie określiła św. Teresa od Krzyża - kto szuka prawdy, szuka Boga. I to nie jest stwierdzenie czysto intelektualne ale okupione wysoką ceną.

Waży to, jakim jestem człowiekiem. Czy skupiam się na sobie czy potrafię dostrzec drugiego. Nie jest ważna liczba komunii, które przyjęłam - relacja z Bogiem to nie matematyka. Ważne jest, jakim jestem dzieckiem, mężem, kapłanem. Jaką jestem żoną, córką, nauczycielką. Jakim się  s t a j ę   każdego dnia. Jak wykonuję swoje obowiązki i ile mam czasu i serca na oddanie innym. TO się naprawdę liczy. Oczywiście, wiara wspiera rozwój duchowy. Ale nie jest gwarantem sukcesu. Można zesztywnieć w wyznaczonych przez nią ramach i pozwolić umrzeć sercu. Można się skupiać na smakach i smaczkach i totalnie, dla nich, wyprzeć Boga. To się dzieje. Niestety. Czas mija a my śpimy, zaklęci w przyzwyczajenia i nieskłonni, by podejmować trudy codziennego życia i wyzwania  chwili. CHWILI. Bo lepiej przeleżeć, lepiej pozostać w bańce swoich projekcji niż wystawić się na ryzyko zrozumienia spraw nie objętych moją dzisiejszą racją, moim dzisiejszym 'później'. 

Dla wierzących tylko realna   RELACJA  z Bogiem gwarantuje właściwy kierunek życia i właściwy cel po śmierci. Reszta może być złudna. Nie ma odtąd dotąd można a dalej nie można. Życie z Bogiem to nie rytuały, to nie matematyka. Życie z Bogiem to trudna droga do celu,  za który warto oddać wszystko. 

I tego, pomimo zmęczenia, będę się trzymać a On mnie nie zawiedzie. Chociaż na pewno podda niejednej próbie. Wydaje się, że inaczej się nie da.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz