czwartek, 22 lipca 2021

Kluczowe pytanie

 Jednak nie zadać go, to nie wiedzieć ku czemu zmierza moje życie. Usadzeni w przeróżne konteksty sytuacyjne, doświadczamy przeróżnych stanów emocjonalnych, duchowych, intelektualnych czy fizycznych. I to przeżywanie może definiować odczyt sensu naszego życia: albo leży on w tym, co przeżywamy albo poza tym. Przestrzeń 'poza tym' też wymaga doprecyzowania, bo są w niej wpływy nie dość, że różne od naszych własnych przeżyć, to same z siebie pochodzą z różnych źródeł. I wydaje mi się, że żyję po to, by wsłuchać się uważnie w tę przestrzeń poza moją własną 'przeżywalnością' i wydobyć z niej wezwanie Boga: pójdź za mną. Bo tych wezwań jest więcej i mogą brzmieć głośniej, ciekawiej...

Czy sposób odprawiania Mszy może być istotą rzeczy? Tak, o to właśnie pytam, bo nie rozumiem tak ostrego buntu moich sióstr i braci w Chrystusie, oskarżających papieża o wszelką złą wolę, od niekompetencji poczynając, poprzez okrucieństwo i inne złe rzeczy, na działaniu wbrew woli Bożej kończąc. Naprawdę uważacie, że  ryt jest ważniejszy niż sama Msza??? Czy zatem papież Franciszek jest, de facto, zapowiadanym przez Sołowiowa, antychrystem??? Przeczytajcie sobie 'Krótką opowieść o Antychryście'.

Jeszcze zrozumiem świeckiego, bo my, świeccy, stoimy nieco dalej od ołtarza. Ale, proszę mi wybaczyć, nie rozumiem kapłanów, którzy głoszą katastrofę po ogłoszeniu przez papieża motu proprio. Msze się nadal będą odbywały. Msze, w których obecny jest Chrystus i dla których to On właśnie dał się opluć, ubiczować i ukrzyżować - byśmy tutaj nie zostali bez Niego ale w   k a ż d e j   MSZY  mieli do Niego przystęp.

Proszę mi wytłumaczyć, czego nie rozumiem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz