wtorek, 27 lipca 2021

No way

 Nie daję rady. Tu czwarta fala, czy która tam. Tu wojna o szczepienie lub przeciwnie. Wcześniej wojna o Komunię na rękę vs do ust a teraz zalewa nas oświecona fala wiedzy w temacie wyższości Trydentu nad ... nie do końca uznanym rytem Mszy posoborowej. Wybaczcie, te mądre skróty sobie odpuszczę. Kiedyś byłam w katoakapie ale po prostu tak mnie tam zmierziło, że wyszłam. Nabrałam przekonania, że to jakiś sekciarski odłam, upatrujący w tych czy innych praktykach sensu a  innych go  pozbawiający- więc, myślę sobie wtedy - szkoda czasu. 

No i mamy świętą wojnę. Ośmieliłam się gdzieś w necie wypowiedzieć, że skoro Msza posoborowa jest taka nie do końca ważna, to jest nieważna do końca. Albo coś jest przez Kościół uznane albo nie. A teraz wyszło, że to Trydent jest jedyną słuszną opcją a reszta to jakiś szatański wygłup. Natomiast papież Franciszek to - no sorry, taki jest wydźwięk licznych wypowiedzi zarówno osób świeckich jak i kapłanów - to narzędzie diabelskiego planu zniszczenia Kościoła. I ta myśl jest w wielu wypowiedziach. Na szczęście są również głosy broniące papieża a przynajmniej dające mu prawo do podejmowania tego rzędu decyzji. Ja do dzisiaj widuję osoby, które w trakcie Mszy odprawiają koronki albo odmawiają różaniec, bo tak sobie czas organizowały w trakcie Mszy w czasach przedsoborowych. Dlaczego? Bo nie rozumiały nic z tego, co się przy ołtarzu działo. Teraz, czytając czy odsłuchując  wypowiedzi, o których wspomniałam,  stanęłam przed absurdalnym pytaniem, czy w opinii tych wszystkich osób, odbierających Mszy posoborowej znaczenie i oskarżających papieża o herezje, Kościół mnie przez całe moje życie oszukiwał i nakłonił do uczestniczenia w farsie. Bo albo Msza, na jaką przez całe życie chodziłam,  jest ważna albo nie. I otrzymałam jedną  odpowiedź, że jest ważna.  Poczułam ulgę. Mogę nadal chodzić na Mszę, jaką mam w parafii i nie wyląduję w piekle za udział w heretyckich hapeningach. 

Ale ludzie, zastanówmy się, zanim puścimy w przestrzeń publiczną  słowa oskarżenia głowy Kościoła. Nie ma strzałów w próżnię. Skoro jesteśmy tak posunięci w rozwoju duchowym i wiedzy na temat dogmatów, dokumentów, rytów i tak dalej, to chyba wiemy,  że wiedza zobowiązuje i powinna podnosić świadomość sytuacji, w której jesteśmy.  Katechizm mówi, że do zbawienia konieczna jest... No, co jest do zbawienia koniecznie potrzebne? Znajomość przepisów kanonicznych, wszystkich dostępnych skrótów wszystkich bractw i rytów? Czy coś innego?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz