Nie wiem, co robić. Siedzę na hallu szkoły i pilnuję. Nie wiem, czego czy kogo. Uczniowie piszą matmę a ja siedzę, jak ten ćwok i nawet mi głupio tak siedzieć i nie rozumieć, po co. Tak masz wtedy, gdy chyba masz za mało zajęć. Bo jak to inaczej wytłumaczyć. Ok. Koniec narzekania. Ale szlag, słówko jeszcze. Chyba jestem pierwszy raz w szkole na maturze z matmy od kilkudziesięciu lat. Ostatnio byłam na matmie na swojej własnej.
Zadania były wtedy wypisane kredą, na tablicy a chyba sześcioosobowa komisja siedziała przy niej i się za wiele nie wtrącała. Rodzice roznosili kanapki a w niektórych przemycali ściągi. Jedna do mnie dotarła, taka z zadaniem z prawdopodobieństwa, w którym trzeba coś było policzyć funkcją kwadratową. Nie czaiłam totalnie tekstu - nie wiem, czy ze stresu czy z niedouczenia. Potem przez wiele lat śniło mi się coś na kształt matury - że podchodzę ponownie ale nie muszę ale jednak muszę. No i zawsze towarzyszyło mi przerażające uczucie upływu, zbyt szybko, czasu. Tak, jak na prawdziwej. Gdyby nie ściąga, nie byłoby czwórki. Nieuczciwa czwórka z matury z matmy. Tak to właśnie było. Chyba za karę poszłam na matmę i teraz uczę jej innych. A jest to, rzeczywiście, trudny, niewdzięczny i nie koniecznie, satysfakcjonujący, kawałek chleba.
Co do matmy, w przeważającej większości, jesteśmy po prostu, ze względu na styl nauczania, skazani na porażkę. Jest niewielu nauczycieli, którzy potrafią zejść z piedestału królowej nauk i zauważyć u podnóżka, ucznia - zgnębionego wcześniejszymi doświadczeniami człowieka, który musi a nie chce. Większość z nas nie potrafi rozbudzić ciekawości tylko straszy banią cząstkowa lub końcową. Siedzimy za rozbudowanymi systemami w stylu PSO czy coś w to tło i rządzimy duszami. Nawet jak sam masz duszę, to system ją dotkliwie pokaleczy i staniesz się z czasem, taki jak wszyscy - ponury, niezadowolony, niedoszacowany pod ważnymi społecznie względami - więc nauczanie sprowadzisz do monotonnej, niewdzięcznej papki, rozpisanej na pięciu tablicach, bez należytej autorefleksji i refleksji nad stanem odbioru zakodowanej tam treści.
Nie. Nie musi tak być. Siedzę tak na tym niedoświetlonym hallu i się dołuję.
Nie powiem. Towarzystwo laptopa bezcenne. Można przynajmniej popisać ze znajomymi i napisać posta na bloga. Godzina minęła. Jeszcze tylko dwie. Pogoda dzisiaj, jak przystało na maj, majowa, więc idzie ku dobremu.
Piszcie, napiszcie, zdajcie i idźcie w życie. Czego wszystkim maturzystom dzisiaj, i w nadchodzących dniach, życzę. Połamania długopisów, drodzy.
Konia z rzędem temu, kto zinterpretuje poprawnie, powtarzam, poprawnie, podane liczby😆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz