sobota, 6 marca 2021

Oj tam

 Oczywiście, nie wszystko jest oczywiste. Jest taka, na ten przykład rozkmina. Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego. Dobrze. Piknie. Jak siebie samego. Tylko, że jest problem. Nie, żeby od razu o mnie chodziło ale też. Otóż, ja średnio siebie kocham. To znaczy, mam do dyspozycji cały arsenał do wojny o swoją racje. Spokojnie. Tylko mi nadepnij na odcisk. Nie radzę. To samo się tyczy zaspokajania potrzeb, podstawowych czy wtórnych. Jestem niewątpliwie na pierwszym miejscu w kolejce do swojej uwagi. Jeśli jesteś jakimś moim bliźnim, możesz być pewien, że bardziej kocham siebie i najpierw zajmę się swoimi problemami. Nie twoimi. To masz jak w banku. Tobą się zajmę, jeśli się zajmę, jak coś mi skapnie. Czasu, środków, chęci.  Nie inaczej. Nie zostawię swoich spraw, bo one są dla mnie kluczowe.  No, ale problem polega na tym, czy to jest w ogóle miłość???  Bo tyle każdy dla siebie robi bez żadnego wysiłku, mocą instynktu. Widzi siebie, swoje potrzeby, swoją rację, swój interes. Ale, czy to można nazwać miłością? Trochę wątpię. Czy tak mam kochać bliźniego, czy jakoś inaczej? Czy zabieganie o siebie to jest miłość siebie czy egoizm? A zatem, czy zaangażowanie w  sprawy bliźniego to miłość czy próżny altruizm??? No powiedzcie, bo nie wiem, a chcę. Nie chcę bezowocnie przeżyć swoich dni i z tego, co ważne nie zrozumieć nic. A że średnio inni zadbają o mnie, to taka rozkmina  chodzi mi po głowie. 

A tu jeszcze braciszkowie mniejsi. Mniejsi??? Idź ludzki sługo i służ! I to już💓.


1 komentarz:

  1. O matko, jakie cuda! Rudy śliczny. Kiedyś mówiono" konia z rzędem" ale żeby koty rzędem.? Same z siebie? Po prostu trzy gracje.

    OdpowiedzUsuń