poniedziałek, 4 stycznia 2021

Nakrętki

 Ivan miał podłe, naprawdę podłe życie. Nie życzy się czegoś takiego najgorszym wrogom. Jakimś jednak, wzgardzonym przez wszystkich cudem,   Ivan czepnął się Boga i nie puszcza. To jest wręcz idiotyczne. Nienormalne. Nieracjonalne. Bez sensu. Ivan twierdzi, że toczy śmiertelną walkę z Szatanem. Idiota. Wypiera rzeczywistość. Nie widzi zła w ludziach, choroby własnego syna i pustki, która zżera wszystkich wokoło. Wypiera zbyt trudną rzeczywistość, bo czepnął się Boga, którego przecież nie ma. Wszyscy wokoło wiedzą swoje. Ivan jest albo kłamcą albo jest szurnięty. Trzeba go naprostować albo skasować. Tacy nie mają racji bytu. Nie tu. Wie o tym Adam, neonazista, skierowany przez naiwnych wykonawców systemu sprawiedliwości do parafii Ivana.  Albo paka albo resocjalizacja przy boku szurniętego pastora. 

Czy to się może udać? Neonazista wie, w co, czy kogo,  wierzy. Wizerunek swojego boga codziennie wiesza na ścianie. Wizerunek jego boga, z nieodłącznym wąsikiem i przekrzywioną grzywką, codziennie spada ze ściany. Codziennie też spada na podłogę Biblia, zostawiona przez Ivana na komodzie w pokoju Adama. Adam podnosi Biblię i odkłada na komodę. Podnosi też portret furhera i wiesza go na ścianę. Porządek musi być. 

Biblia, spadając, otwiera się, nieodmiennie, na tej samej stronie. Na Księdze Hioba. Adam ma to w dupie. Banialuki. 

Sytuacja na parafii zagęszcza się. Jabłoń z jabłkami Adama ginie rażona piorunem.

Ile może znieść taki pastor, gdy wszystko, dosłownie wszystko, zawodzi a Bóg, którego przecież nie ma, milczy. Czy taki Bóg może wygrać w umyśle skazanym na totalną, racjonalną porażkę???

Odkrochmalcie się. Jest taka w człowieku granica, za którą dzieje się tajemnica. Tę granice przekracza Ivan. Czy Adam go dogoni, czy zostanie przy swoim bogu? 

Jezu, co za kino.

Człowieku. Olej nakrętki, których nie ma. Zresztą, rób, jak chcesz. Tam skarb twój, gdzie serce twoje. I tam twój kres. Lub początek.  








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz