niedziela, 3 stycznia 2021

Się zaczął

Sezon na ruszenie dupska. Się zaczął. Święta minęły, nowy rok stał się bieżący. Szampany wypite, życzenia złożone. Czas wracać do życia. No więc, czas ruszyć d. i wychodzić nagromadzone kalorie. Czas sprzyja kameralnym inicjatywom, więc ok, wystartowaliśmy. 

Do Zakopca nie da rady, nie przenocują, nie nakarmią. Marnie. Pierwszym celem stał się zatem niezwyciężony Śnieżnik. Dwoma autami napakowaliśmy ośmioro ludzia i wyruszyliśmy w sobotę, po odespanym, kwarantannowym Sylwestrze. Miało być pochmurnie a tu proszę:


Słońce. Więc oto dowód na to, że ruszenie dupska po świątecznym  obżarstwie i zaleganiu po kanapach i narożnikach, to dobry pomysł na ciąg dalszy. Nieba nie oszukasz a ono wie, kiedy puścić oko. To spoko. Wędrujemy. Moja mnoga rodzinka bez Mery i Szymka, w poszerzonym lekko składzie. O, proszę:


Nawet Julisko jest blisko i dało radę tam i z powrotem. O, Zu ni ma. Zu śpi, bo się balowało i się nie wyspało. 

Więc tak sobie wędrujemy urokliwym, lekkim szlakiem z Miedzygórza na Śnieżnik. Poprzednio nic nie widziałam, bo wiało tam jak szlag i widoczność zerowa była. Może na dzisiaj się przejaśniło. Luda sporo, bo nie tylko my tacy mądrzy, że ruch to zdrowie nie tylko na budowie. No, doszliśmy, czekamy na resztę. Widoczność, że cacy a i komu patrzeć jest. Daję wam słowo, korony tu nie ma. Wszystko zdrowe, bo chory tego nie zmoże:




Jak widać na powyższych obrazkach, humory dopisują. Czekamy na resztę i szybko spadamy, bo widoczność zerowa i wieje, jak szlag... Urok miejsca czy ki urok??? Justi i ja wybieramy się tutaj wiosną bo znowu być i nic nie zobaczyć  to kicha.

Jak już zejdziesz z tej wyższej partii ze śniegiem, robi się przytulnie i naprawdę mega. Schodzenie samo z siebie to frajda, co dopiero tym spacerowym, lekkim, urokliwym szlakiem. 




No i tyle. Jak masz problem ze spaniem, wybierz się na Śnieżnik. Gwarantowane ostre potem spanie a wcześniej sporo niezłych wrażeń. Raczki raczej brać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz