wtorek, 2 czerwca 2020

Nie i już

Nie noszę maski już. Nie i już. Nie na zewnątrz, na powietrzu. I nie wierzę w koronowirusa. No, nie wierzę. Nie czytam statystyk zgonów, bo nie podają liczby zgonów z innych powodów. I dlatego, ta pandemia nosi znamiona ogromnej manipulacji. Jak to, że raptem możemy bez masek? Mór znikł??? A  w ogóle był?  Czy też może, spreparowano wrażenie zagrożenia, by przetestować wskaźnik masowej spolegliwości???

Nie, nie będę skminiać, kto i dlaczego zafundował ludziom tę chryję. I tak się nie dowiem i niczego ze swoją wiedzą lub niewiedzą nie zrobię. 

Zamierzam żyć. Dadzą więcej socjalu na wakacje, wezmę. A jakże. Tatry czekają a ja haruję jak wół bez przełożenia na kasę. Przeciwnie, przełożenie polega na redukcji kasy i zwiększeniu czasu pracy. Nie? Kto ma lepiej, niech baluje. A ja,  dacie, wezmę, choć słyszę śmichy szatańskie po kątach, że Pisy, co mają i nie mają, rozdadzą. A kwiczcie se ze smutku zgorzknialcy. Dla was było, jest i będzie źle. Cokolwiek, gdziekolwiek, ktokolwiek coś zdziała, dla was i tak chała. To wybór jest. Wybierasz zło, to masz to. Wybierasz dobro, proszę bardzo. Dacie kasę, pojadę, wypocznę i w polskich kurortach i knajpkach zostawię. Niech zastojone biznesy się ruszą, bo bez nich w kabzie państwa będzie pusto.  Proste. I czego tu jazgot podnosić i zrzędzić. Brać i się życiem cieszyć. Jedno jest i minie. I czemu by tylko na pustej rozkminie, kto gdzie jaki spisek knuje. 


A ja maski nie włożę już. Boże, jak w niej wnerwiająco gorąco było. No na tera.... ach....

Oby śnieg zszedł.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz