Chmura. Dziwne słowo to się stało bo dziwnej treści nabrało. W chmurze jest treść. Nie wiem, co to jest. Poszło przez chmurę. Zaczepiło się i pociągnęło dalej. Dziwne domino, bezszelestne i brzemienne. Co tam się dzieje, nikt nie wie. Ja na pewno nie wiem. I wychodzi na to, że końca nie ma polepszanie neta. Boję się chmury, bo jest daleko i wszystko w niej jest. I nie schowasz się przed chmurą, bo niby gdzie. Chmura cię znajdzie, namierzy i zlokalizuje. Nie uciekaj. Nie ma dokąd.
Ok, podłączam się pod chmurę i przesyłam treści. Gdyby nie ona, byłabym w tym przesyłaniu ostro ograniczona. To, wychodzi, że dobrze, że jest. A ja, ciemniak i ignorant boję się czegoś, co dobrze, że jest, bo jakby nie było tego, nie nauczyłabym nikogo niczego.
Mam taką jednak przeważnie skreśloną chmurkę w ikonkach mojego laptopa i myślę, że raczej nie będę z nią kombinować. Nie będę jej u siebie odkreślać. Co innego na lekcjach. Ale na moje prywatne potrzeby ja tego bytu nie wpuszczę zanadto do siebie. Tak mi mówi cichy głosik w środku głowy, że to ja wydzielam miejsce chmurze w moim świecie. Bo jeśli podłączę chmurę na stałe, szybko zapomnę, że coś własnego miałam.
Taki ciemniak strachliwy ze mnie. Chmurę przekreśliłam, komp wyłączyłam i z psem na wały pogoniłam.
Chmury patrzą z góry na mnie. Ładnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz