Tak. To może być frajda. Czas, komp, net. Całe lata w biegu a teraz raptem postój. Nawet wyjść można a jak wyjedziesz to w sumie też ci skoczą. Trzeba być głupcem, żeby tego nie docenić. I nie wykorzystać.
Więc szukam, serwuję i znajduję. Ostatnim odkryciem jest filmoteka z czasu socjalizmu. Oczywiście, technika trąci myszką ale to kino jest interesujące. Nie ma masy krwi i bryzgających mózgów po ścianie, tudzież nachalnego fizjologiczną dosłownością seksu. Klasa tych filmów tkwi w dialogach, które oscylują wokół materii życia ukrytej pod powierzchnią zwyczajności, czy bardziej, normalności. Albo 'normalności', postawy akceptowanej bo wygodnej dla wszystkich. Nie budzącej pytań. Bezpiecznej, pasywnej, z wąskim i przewidywalnym wachlarzem możliwości ewentualnych poszukiwań własnych celów i sposobów ich realizacji.
A tu raptem wyłom. Facet spędza czas na dworcu, bo tak. Bo tak zdecydował. Żona nie wie, dlaczego. Nikt nie wie i to rodzi poważne pytania. Facet zapłaci za swoje, bo nie kracze jak wszyscy. Taki film w socjalizmie. O porzuceniu porządku, który zawiódł i odwadze poszukiwania sensu głębiej. Nie w stabilizacji przydzielonej roli, gdy ceną jest konformizm. No i Wilhelmi. Pewniak klasy w klasyce w 'Mniejszym niebie'.
Cały zasób czeka na ciebie.
Podziwiam za tak bogate słownictwo i umiejętność ładnego i jednocześnie atystycznie chaotycznego ułożenia słów.
OdpowiedzUsuńTeoche zazdroszczę, nie powiem, takiego talentu wypowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie!
To zapraszam do innych tekstów. I powodzenia na maturze. A potem szerokiej drogi na wymarzone studia😁👍
OdpowiedzUsuń