wtorek, 10 grudnia 2019

Bez tytułu

To jest chyba środek nocy. W najlepsze posiadówa. Posiaduję przy swoich przygotowaniach na jutro i nie koniecznie końca widać. Nieraz myślę, zachorować. Zwolnienie dostać. Odpocząć od tego obłędu stawiania się w pion i odpuścić wszystko. Niech na mnie pracują. Niech mnie nie obchodzą rachunki i cały ten syf, by uniknąć syfu. Cały ten pośpiech, by zdążyć, nie wyrżnąć się na zakręcie, zdążyć wypić kawę i połknąć kanapkę. By nie utknąć w hałdzie  czyichś nieuporządkowań i manii. A może niech się wszystko zawali. A może, niech to zeżre robactwo. Niech się pasie na tym szczur i rdza. Ja jestem chora, zmęczona, styrana. Czy to znaczy, że nie ma ratunku? No? Daj tę rękę, wydłuż czas albo 

Ty tylko mnie poprowadź
Tobie powierzam mą drogę

I już


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz