Jak dobrze pójdziemy, na Śnieżkę dojdziemy. Mglisto, pochmurno. Piknie. Pan Błaż i ja, wielka Pani Mama🙃😊
Kawka w 'Samotni'. Za oknem co widać, widać. Ważne, że widać.
Kawkę fajnie się piło i chyba się zachmurzyło. Kawka wypita, widoczność rozmyta. Idźmy, póki jasno, bo nam oczy zasną.
To Śnieżka zdobyta, z kopyta. Żurek w Domu Śląskim. Na samym szczycie gwiździło gorzej niż na Granatach, ostatnio, jak się tam było. Błaż sprawdził. 140 na godzinę na samej Śnieżce śpiewało i prawie nas pozstrącało. Zeszli my razem, jak dziki pochyleni, co by nas wietrzysko nie wywiało w białość. Zaraz znowu w drogę. Oczywiście, latarki stwierdzam brak, pomimo spakowania jej na bank. To z buta czas, oby za dnia. O, to my. Chwila na łyk i idziemy. A przed nami, długa droga w powszedniość życia.
widzę, żeś te góry łyknęła na poważznie... fajnie, że tam śnieg już, szkoda, że u nas nie ma...
OdpowiedzUsuńz drogi na Środę Ślaską widać czasem Śnieżkę, może i śnieg na niej zobaczyć się uda :)
Pozdrawiam serdecznie
M.S.
O, w koncu głos na tym pustkowiu mojego bloga🤗 Śnieżka juz calkiem śnieżna jest. Fakt, góry potrafią uwieść. Pozdrowienia dla Srody i Srodzian, okolic i Okoliczan❤️
OdpowiedzUsuń