Nie. Nic nie musi być wesołe.
Biblia na stole nie gwarantuje wesołego życia. Biblia pod ręką, używana systematycznie, czyni życie hardcorem. Stawia tamy, blokuje ścieżki. Po ludzku miłe w dotyku i pożądane sytuacje, każe odrzucać. Prześwietlić przez sito prawdziwych motywacji. Każe odwrócić stęsknione oczęta cielęcia i pójść w ciemną drogę dorastania. Odmawiania sobie przyjemności, które z natury rzeczy utrzymując błogostan, hamują rozwój.
Kluczową kwestią w procesie rozwoju jest nieustanna konfrontacja. Siebie, z sobą, co czyni codzienność codzienną batalią. I to z sobą samym, z własnym oporem przed własnym odbiciem w lustrze. Czynienie rachunku sumienia. Dźwignięcie prawdy o sobie, jaka wyłania się z uczciwej autorefleksji. Przyjęcie i przeżycie wstydu. To są sytuacje dla ludzi leniwych nie do zniesienia. Będą oni raczej szukać uzasadnienia dla utrzymania stanu rzeczy, który daje pozór sensu i, co kluczowe, nie stawia wymagań. I można tak się, na tym walcu błogostanu, przeturlać przez całość czasu, zamieniając trójwymiar potencjałów w dwuwymiar zdeptanej materii. Taki efekt końcowy nie może jednak rościć sobie pretensji do zachowania właściwości i jakości bytu niepłaskiego. Tylko rzeczywisty wysiłek nad bezwładem własnych skłonności do złego, czyni taką jakość osiągalną. Jakość, która gwarantuje przemianę. Człowiek kąsany realnymi trudnościami, uczy się siebie. Dowiaduje się o sobie rzeczy, których by nie zrozumiał, gdyby poprzestał na obróbce wygodnych złudzeń, niewymagających konfrontacji z prawdą. Całe nacje i populacje rekomendują właśnie ułudę, dając rozliczne pseudoprzykłady na wystarczalność fikcji, jaką jest życie w matriksie.
Prawdziwe życie bazuje na prawdzie.
My jednak weszliśmy w zbiorowy, jak nie totalny, sen, zaprojektowany przez demiurgów zainteresowanych naszym niedorozwojem. Nie chcą nas ludźmi, istotami myślącymi i zdolnymi do ofiary z siebie w imię uzasadnionej racji. Chcą nas bezmyślnymi kopiami modelu reagującego wyłącznie na wygenerowane przez nich potrzeby. Sen trwa i pochłania kolejne generacje. Powszechnie. Wszędzie. Zasypiamy w rytm kuszących melodii, których podprogowym przekazem jest totalne poddanie się a owocem uśpienie i uniezdolnienie człowieka do życia w człowieczeństwie.
Mają nas prawie w garści.
Połóż Biblię na stół. Otwórz. Daj sobie czas. Bagno przepłynie i tak. Nie musi, nie musi z tobą. I nie musi ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz