Trzeba jednak tego dnia iść na cmentarz. I tak tłumnie
nawiedzamy groby, zastawiając je zniczami i zasypując wiązankami. Nie. Nie
będzie tutaj żadnej krytyki, chociaż ten zwyczaj, przewalający Polaków z
jednego krańca na drugi i odwrotnie, dla mnie nie ma sensu. Może jest to
okazja, by uporządkować groby. Bo nie chcę zniżać się do retoryki o rewii mody
i zawodach na ilość rzeczy na nagrobkach. To wszędzie i zawsze i…. można od
tego uciec.
Osobiście uciekam na zwyczajną Mszę do kościoła a potem, gdy
tłumy wracają na obiad, wybieram się na cmentarz. I wtedy, jak dla mnie, jest
jakaś przestrzeń do zadumy nad tym, czym
jest życie, po co trwa, dlaczego i jak się kończy i kiedy moje. I co potem.
Tych kilka myśli daje mi pożywkę do refleksji nad tym, jak jednak nie skiepścić
danego czasu i czym się rzeczywiście zając a co odpuścić. Jeśli mogę, a raczej
staram się móc, ofiarowuję za jakąś duszę odpust. Bo można.
Wczorajszego wieczora, około 22, poszliśmy niewielką grupą podumać o tym, co
wyżej i o tych, co już nie muszą. A ponieważ towarzyszyło nam psię, jedna osoba
czekała z tymże na resztę przed cmentarną bramą. Nie wejdziesz z psem, to jasne. I gdy
tak na mnie przyszło sterczeć ze smyczą, raptem telefon dzwoni. ‘Mamo, tu jest taki kotek. Ślepy.
Musisz przyjść'. Zatem, przekazawszy smycz, uczyniłam, co nakazano. ‘Żadnych
kotów. Żadnych ślepych kotów. Nie ma mowy’ – te właśnie myśli nastrajały moje
nastawienie do sytuacji. Ale oto sytuacja:
Stopniałam natychmiast. A tu,
proszę bardzo, idzie z naprzeciwka jakaś ekipa i rozprawiają o kotku. Że tak
nie można, że trzeba by go wziąć i wyleczyć. Aż z auta wrócili. Zatrzymują się
przy nas, bo my z rzeczonym kotkiem. Wracamy razem i skminiamy, kto kocię
weźmie. Wychodzi, że my. ‘Następny wasz’ – mówię na odchodnym. Żegnamy się uśmiechami. A
ten nasz. Wariactwo. Kolejny kot jedzie do domu.
O, jaki śliczny słodziak. Rudy? Szacunek za postawę. Idziemy uczcić pamięć zmarłych, ale też ratujemy życie, nawet małe i kocie. Brawo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lustronega
Rudy, rudy. Wody nie, mleko tak. Zobaczymy, czy oczka da się leczyc. Dzięki zazdobre słowa 😊
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żebyście trafili na dobrego weterynarza i udało się wyleczyć oczy. Radości jaką wnosi że sobą kot nie sposób opisać. Oby było jej w Waszym życiu co niemiara.
OdpowiedzUsuń