wtorek, 27 listopada 2018

Jak to panie, z przeklinaniem

Bo, ledwo przekroczysz bramę, w tę czy we  w tę, poczęstunek czeka. Wulgaryzm na stałe z nami zamieszkał. Jak jemioła poobrastał naszą mowę i dziś nie wiem, czy ją brudzi czy zdobi.  Okrasza nam życie jak tłuszcz kaszę i tak sobie w nas tkwi. Niczym rodzynki na cieście poutykany na placku naszej mowy. Bez niego jesteśmy nudni, niedzisiejsi, bez smaku i  kolorytu, którego nie znajdziesz w poprawnej a raczej, nieskażonej nim, polszczyźnie.

Czy ja bronię przeklinania???

Nie bronię i nie nie bronię. A prościej,   klue tkwi w tym, że wszyscy żyjemy z nim. Czy chcemy czy nie chcemy, słyszymy,  gdy inni klną a czasem coś sami  sklniemy i tak donikąd ucieczki. Wulgaryzm rządzi a my, wychowawcy, rodzice i inni ważni, dajemy odpust zupełny. Bo, czy prawdą nie jest, że sami często się nim podpieramy. Ja na przykład, nie wyprę się, niestety. Nie to, żeby człowiek specjalnie chciał, ale natężenie wulgaryzmem w brzmieniu zewsząd polskiej mowy, jeśli nie siedzisz wyizolowany w jakiej enklawie niewinności, czyni  nas i ofiarami i sprawcami tej patowej sytuacji.

Więc pytanie, które powoli się tutaj wyłania, brzmi:

CZY COŚ DA SIĘ ZROBIĆ Z TYM ????????????

No, Polacy, pomysły?

Ale po co. Przecież procesu  akwizycji języka takiego, jakim jest, nie da się zastopować. W domach leci ostro mięcho, podobnież  w urzędach, na podwórkach, po bramach i szkołach. Bo w galeriach słodko kolędy lecą w listopadzie i odurzające kadzidełka zewsząd nam kadzą. To i wulgaryzm zamilka. Co nie czyni sytuacji  lepszą bo wydawszy tam kasę niebawem w tramwaju lub aucie sięgamy niezawodnie po mięso. 

I tak, z wieczora zmęczona persona, niezliczoną liczbą razów uraczona, czekam jakiego remedium na zło świata zaplecione w czystą niegdyś polską mowę. Czy coś przywróci jej brzmienie bez brzemienia wulgarnej otoki czy też zdamy się na nurt rozlany szeroko. Ot. Nie wiem, co. Może to. Chociaż nie na temat.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz