czwartek, 21 czerwca 2018

Ot...

A wydaje się, że każdy dzień podobny do poprzedniego...

Poprzedniego dnia, wracam z pracy ja a tu, przed chałupą, trzy sczepione auta:

Nie powiem, zdumiało mnie to niepomiernie, bo wyglądało, jakby ktoś tak je poparkował a najbardziej to mi się pomyslało, że ten środkowy nie oszacował gabarytów  i wcelował w za mało miejsca. Wysiadam z całej Mazdy, aż ręce mi sie trzęsą, że tak mogłaby przypadkiem oberwać i widzę, sąsiad idzie. Tak, widział, co się stało ale Stefan, jego pies, nie pozwala usłyszeć. Albo raczej moja Jula, bo usłyszała mnie przez okno i w niebogłosy się drze. Więc trafiam w końcu do domu i pytam. Otóż auta sobie grzecznie stoją aż tu nagle zjawia się z hukiem czub zza zakrętu i przypieprza w to pierwsze z lewej a ono w resztę. Jeszcze obrywa jakieś po przeciwnej stronie - szramę widziałam -  a czub w długą, tak, że na zakręcie  jeszcze coś hukło. Łoło.O, z innej strony:

Wczoraj wyprzedzał mnie gość na  zapasowanej powierzchni. Ja jechałam 100 - 110 a tam było do 90. Nie rozumiem. Potem tkwił przede mną  kilka metrów przez wiele kilometrów. Ale są takie nienormalne typy, że nie odpuszczą. Musi taki  być pierwszy, baba nie będzie przed nim a jak szkodę zrobi to dupa za pas. Dla mnie to są zabójcy bo dla własnej satysfakcji czy uciechy ryzykują i mienie i zdrowie innych. Na szczęście tego od tych trzech autek ludzie spisali i życzę mu uczciwego wyroku.

Mam nadzieję, że jutro przed moimi oknami nie wyląduje tir ani żaden inny zbir. Jutro dostanę kwiatki i inne czekoladki, zamknę librusa na długo i w długą. Teraz, bardzo proszę, niech będzie lato.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz