niedziela, 24 czerwca 2018

Kwiatki i czekoladki

Ostatnio, na jednej z grup, w których jestem, przetoczyła się burzliwa wymiana komentów na temat otrzymywania przez nauczycieli kwiatków i czekoladek na koniec roku szkolnego. Przeczytałam całą dyskusję, napisałam kilka własnych wtrętów i nie mogę się pozbyć wrażenia, że ta , moja grupa zawodowa, dotknięta jest skazą, która nęka całe społeczeństwo. Nam brakuje dystansu do siebie i świadomości stopnia reagowania emocjonalnie. A ten jest wysoki. Większośc osób wypowiadających się, do momentu bycia tykniętym krytyką innej osoby, pisze rzeczowo, na temat - jest się nad czym zastanowić. Ale, w momencie, gdy ktoś   n a s    tyknie, stajemy się agresywni i zamiast zastanowić się, co ten głos chce mi powiedziec o mnie, odbijam piłeczkę, nie szczędząc oponentowi inwektyw. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze. Rzeczywiście, nie majac dystansu do    s i e b i e, bo innym pojeżdżamy równo, tracimy wiele.

Niestety,  ciężko nam zrozumieć, że różnica zdań na jeden temat, to stan normalny. Absolutna jednogłośność nie wystepuje w naturze i można się tylko do niej aproksymować, co, jak pokazuje historia, pomysłem dobrym nie jest. Przeciwnie, narusza porządek rzeczy, stając sie instrumentem tyranii. Różnica zdań jest stanem absolutnie naturalnym a mój oponent naprawdę nie musi być głupcem, ksenofobem, homofobem iczy zawistnym zazdrośnikiem. On ma takie prawo do swojego poglądu jak ja do swojego. Wolność słowa to jedno z lepszych dokonań ludzkości, gwarantujacych każdemu możliwość - o ile nie niesie to zagrożenia wolności innych - wypowiadania się. Wychowujemy się w różnych warunkach, w różnych systemach wartości, mamy różne własne przemyślenia, wynikajace z naszej dotychczasowej historii i  MAMY DO TEGO PRAWO. Wszyscy. Nie trzeba za to, że inny myśli inaczej, uważać go za gorszego czy głupszego. Bez dystansu do własnej nieomylności nie zbudujemy sensownych, wartościowych relacji - ani wokół własnego realu ani w sieci. Bluzgi poszły i pomimo tego, że można to wszystko wykasować, przykrości wyrządzonej drugiemu raczej nie można. Słowo idzie i czyni skutki. Wystarczy, że pojawiło się na naszych ustach i poszło jako komunikat do drugiej osoby. Nie ma znaczenia, że jego brzmienie zamilkło, czy tekst wykasowaliśmy. Skutki pozostają i czynią to, co leży u ich źródła - albo mój nieprzepracowany egotyzm albo imperatyw ku dobru. Dobro, z definicji, zakłada również, nieodzielne z moim, dobro drugiego. Chodzi również o dobre imię.

I nad tym, leżacym u podstaw naszego komunikowania się z innymi, rdzeniem, warto pomyśleć.

Za kwiatki uczniom dziekuję. Nieraz jest tak, że dostajesz kwiatka od kogoś, od kogo nigdy byś się nie spodziewał. Wtedy, taki kwiatek nabiera specjalnego znaczenia. Staje się iskrą pamięci osoby, którą raczej byśmy zapomnieli, a, jakoś, nie bardzo zauważaliśmy  wcześniej. Jedno krótkie 'dziekuję' i wręczony przy tym kwiatek, to żadna korupcja a pudełeczko czekoladek, cóż, można od razu się podzielić, skoro ktoś wydał grosza i wręczył, zawieśc do domu albo oddać konmuś, kto się naprawdę ucieszy. Na przykład zawieść do domu dziecka (ukłony dla koleżanki ale z powodu RODO milczę jak z grobu). 

Cóż. Dystans do własnych emocji i trochę zrozumienia dla drugiego może uczynic moj świat lepszym. I jego. I co w tym złego?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz