Otóż, w pewnym gabinecie w pewnej szkole stoi różowa świnka. Jej przeznaczenie jest po prostu niesłychane. Uczeń, który przeklnie, wrzuca do niej 0,5 złotego. O ile znam szkolne życie a znam, uczniowie ostro dają czadu w temacie rzucania mięsem. Sama się od nich nauczyłam chociaż świnki w domu nie ustawiłam.
Któregos dnia, ostatnio jakoś, w szale zaliczania, by zdążyc przed urzeczywistnieniem sie groźby poprawki, uczniowie nerwowi są... I przy tych nerwach ostro klną. Więc, gdy któremuś się wymskło, wychowawca mówi: do skarbonki proszę. Na co inny uczeń zgłasza, że wrzucił od razu dwa złote. I co? Może se ulżyc cztery razy. Za chwilę nastepny pyta o abonament za dychę. To jakie 20 przekleństw. Na ile wystarczy? Spokojnie. Sytuacja się rozwija. Kolejny wyciaga kartę i pyta, 'czy ma pan terminal...'
I ta biedna różowa świnka, zamiast dać chłopcom do myślenia, została sama, z marnymi groszami, wrzuconymi do niej, zanim uruchomiono współczesne możliwości płatności bezgotówkowych...
Abonament na przeklinanie. Hm. Chłopaki sprytne są a za przyjemności, w tej ponurej szkolnej szarości, trzeba płacić. Może to dobrze, że to rozumieją.
Ja osobiście złapałabym się za kieszeń, nabrała wody w usta a 2 zł. wydała na bułkę z makiem. Ale ja jestem dinozaurem i nie lubię płacić za coś, czego mogę nie powiedzieć. Mogę. A. OK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz