czwartek, 17 maja 2018

Broken token

O matko. Wszystko zapomniałam. Północ się zbliża a ja leżę niby nic i słucham  Cohenowego 'Alleluja' w wykonaniu rosyjskich dzieci. Jest to utwór wyjątkowy o balsamujacej mocy leczącej. Serio. Odpłynęłam w cudowne rejony niewinności i piękna ujawnionego poprzez talent i kunszt osób o unikatowym uroku. Nie dam namiarów. Może kiedyś. Zresztą, kto chce, ten znajdzie. Gdzieś w zakamarkach świadomości, gdy dałam się ponieść tej  poruszającej muzyce, migotały jakieś nie skończone sprawy. Jasne. Koniec laby. Zapomniałam, rzeczywiście, o Margaretce, a nawet dwóch i kilku innych zobowiązaniach. No to, proszę pani, odpuszczamy dzisiaj pisanie. Wprawdzie spokoju, czy, tak zwanej ciszy nocnej, może jeszcze długo nie być, bo jakieś nocne marki pisza jakies referaty ale ja, ostatecznie, mam zatyczki. Albo se nałożę earphony i odlecę jeszcze dalej, gdzie już nic i nikt mnie nie dogoni. Odpłyną sprawy ważne i nieważne a ja, ponownie, dam się ponieść wewnętrznej fali, która przenika w głebiny i mroki umysłu, by szukać remedium na twardość życia. Niech niesforna nadzieja na jego sens nie zawiedzie. Jako, że ono mi ostatnio daje ostro po dupie i  nie  zdążam się resetować a tu znowu szósta rano, jedyne, co zostaje, to chyba albo zgoda na status quo albo bunt na wszystko. Czy jest jakieś pomiedzy? Potem... Cóż. Zanurzam się, płynę. Gdzieś przecież wypłynę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz