Ostro z wieczora padało. Pojechali my w kilka sztuk do tesco, co by bona nie zmarnować. Wiecie. Jakiegoś bona rabatowego czy kiego dostałam od koleżanki i , myślę se, dychy dwie. Hm. Pojadę. Jak już przyszło co do czego, to żem stówę i pół wydała ze swojego. I co to takiego, że raptem wszystko takie potrzebne się stało. Wszystkiego człekowi mało i mało.
No, ale, miło my se pojechali ze mną powożącą na spokojnie, bo bez korkowego, dniowego stresu. Tylko słabo mi się widziało bo lało, lało i lało. A jak wrócilim, to przestało...
Łoj, czego my tam nie pokupili. Gdyby nie bon na dwie dychy, to by się spoko bez tego obyli. Ot, moc darmochy.
Odzew słuszny z blacharzem odnotowałam. Są dobre ludzie na świecie i bez interesu swojego zagadają i znać dają. Mazda moja to piękna sztuka. Warto na nią pochuchać.
Ot, co, Ambro wróciwszy z pracy własnie. I słyszę cuda wygaduje straszne. Że go niebiescy zhaltowali jak bicyclem na czerwonym wjechał... Oj...
Na upomnieniu sprawę skończyli. Jednak człowieki to, nie mówcie, że psy.
No. I noc. I co nawalczyłam i po co kolejny dzień przeżyłam. To mi kto powie, bo...
Masła nie ma a na zakupach byli. Jak zawsze, nie to, co trzeba, kupili.
Co do blacharza, w potrzebie ja dalej. Kasy tyle wołają, że oszalej. No, ale, jak słyszę ile za inne auta o podobnych problemach kasują, to, wierzcie, ja osobiście już żadnej kwocie się nie dziwuję.
I co wy na to? Co on w robocie robi, mój Ambro? Kleci se z nitek i patyczków różaniecTak. Chcę go. Ładniejszego nigdy nie miałam. Wezmę go do auta i będę go tam miała.
To tyle. Że czas dzieli się na bezcenne chwile i że każda ma swoja unikatową wartość. I że dlatego, wszystko, co było, było warto.
To pa, wam. Śpijcie i o tym, że życie jest dobre, śnijcie. A potem dobrze żyjcie. Kolejny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz