poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Anioł i Ona

Nie wiem, nie umiem sobie wyobrazić, jaką była dziewczyną. Co czuła do swojego narzeczonego i jak wyobrażała sobie małżeństwo. W chwili totalnej samotności - to inaczej nie mogło przebiegać - zagościł  u Niej sam Anioł. Musiała być sama, siedzieć na modlitwie w swojej komnacie i kontemplować życie. Skąd jest, dlaczego trwa, dokąd zmierza. Musiała się wyciąć z tu i teraz i zatopić w medytacji. Ni stąd ni zowąd pojawił się raptem, stając obok. Nie dając wiele czasu tej ledwo rozkwitniętej dziewczynce na rozważania teologiczne i przemyślane decyzje, oświadczył  Jej, że Bóg Ją wybrał i co Ona na to. Jej odpowiedź była szybka i prosta: 'Niech mi się stanie według słowa Twego'. Ile zrozumiała z tego, co się stanie, co się właściwie właśnie zadziało, nadając Jej życiu wyjątkowy kierunek. Co mogła czuć, przewidywać czy wyobrażać sobie osoba tak młoda, ledwo wchodząca w życie. Nawet nie umiem przyznać, że był to czas wchodzenia w dorosłość,  chociaż przecież tak właśnie było. My, współczesne kobiety, potrzebujemy lat edukacji, by być w stanie zdecydować się na macierzyństwo i nie koniecznie małżeństwo. Pełną dojrzałość osiągamy około trzydziestki. To dwa razy tyle, co Ona miała, gdy nie pytając o nic, podjęła brzemienną w skutkach dla świata, decyzję. Czternastoletnia dziewczynka.

Więc to dzisiejsze Święto, Zwiastowanie, daje sposobność do chwili zastanowienia się, co wtedy zaszło, po co i co to ma wspólnego ze mną.

Niby proste. Maryja poczęła z Ducha Świętego i Bóg stał się Człowiekiem. To dziwne. Wcześniej nie był. Po co  dał się zamknąć w łonie Kobiety, by po dziewięciu miesiącach narodzić się tak, jak każdy z nas, potem przeżyć lata na tym padole, doświadczając  miłości, troski, przyjaźni, ciężkiej pracy, kilkuletniej włóczęgi po ziemiach Izraela, zdrady, osamotnienia i śmierci. Po co to było?

Każdy ma swój czas na to, by znaleźć odpowiedź. Ja jeszcze nie wiem. Wiem, że Ona odpowiedź  znała już wtedy. Skąd? Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to te chwile spędzane na modlitwie. To musiało być coś wyjątkowego. Nie jakieś zasypianie  na Zdrowaśce czy niecierpliwe odhaczanie czasu łaskawie darowanego nudnemu Bogu. Dla Niej musiał być to czas rozmowy z Realnością. Z Bytem na tyle dającym się poznać i na tyle interesującym, że poszła w tę relację, nie żałując czasu i pewnie wielu naderwanych, niedospanych nocy, by tej relacji się przyglądać i pozwalać się jej rozwijać.

Na chwilę obecną nic wiecej nie umiem napisać. Może jeszcze tyle, że każdego roku dzień Zwiastowania daje wyjątkową okazję każdemu, kto chce, wziąć w duchową adopcję maleństwo. Jakieś jedno poczęte maleństwo, którego życie zagrożone jest zagładą poprzez aborcję. Można takie dzieciątko objąć swoja opieką i wspierać je modlitwą przez kolejnych dziewięc miesięcy jego prenatalnego życia. Mam już kilkoro takich. Dzisiaj doszło następne.

Życie to dar. Każde. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz