środa, 11 kwietnia 2018

O

Zawiośniało. Na całego. Ale ja nie będę uprzejma. Nie zawsze da się. Ktoś dzisiaj powiedział, że dziewczyny zaczęły ubierać się jak dziwki. Okropne słowa. Prawdziwe. Jak patrzę po  kobietach, to naprawdę. Rzadko która ma gabaryty, które uzasadniają obcisłość streczu. Czy cokolwiek go uzasadnia? I nie chodzi o wory pokutne ale o jakiś podstawowy umiar i smak. By nie gorszyć golizną i ciaśnizną. Te gorzkie słowa wyrzekł młody chłopak, 15-16 lat. Usłyszawszy to, poczułam szok. I, niestety, jakąś gorzką w nich prawdę. Straciliśmy poczucie skromności i smak. I wszystko stało się tanie, dostępne i w nadmiarze. Niespecjalnie smakuje nam cokolwiek. Szukamy coraz mocniejszych wrażeń, by nie ulegać nudzie życia, pozbawionego klimatu zdobywania. Wszystko wskoczyło na talerz, podsuwany nam nieustannie z każdej strony. I ta wszechobecna dostępność dóbr świata tego czyni nas bezwolnymi ich konsumentami. Zatraciliśmy instynkt bojowników. Faceci zniewięścieli a kobiety schłopiały. Bo, jakby było, że kobiety zmężniały a faceci się uwrażliwili, to to dobrze by było. Świat stałby się miejscem dla wszystkich przyjaźniejszym a może tylko, albo aż, znośniejszym. Ale w tę stronę nie poszliśmy. Daliśmy się ogłupić łatwiźnie i płyciźnie. Kobiety straciły wdzięk a faceci moc. Kobiecość. Męskość. Gdzie te kobiety, gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy???

Staliśmy się bez wyrazu. Bez tajemnicy. Bez fascynacji odkrywaniem świata. Bo wystarcza nam powierzchnia. Bo nie wnikamy w naturę życia. Bo dajemy się uwieść pozorom i kłamliwym hasłom dzisiejszych, wyrafinowanych w metodzie, decydentów, wynajmujących na swoje usługi najlepiej wyszkolonych manipulatorów. Nie dochodząc prawdy stajemy się łatwymi ofiarami, chociaż wydaje się nam, że złapaliśmy Pana Boga za palec. Nie. To nie Jego palec. To szpon z piekła, który poranił naszą naturę i w zaparte rozczapierza się dalej. Czy napotka na opór?

Skoro przestaliśmy samodzielnie myśleć i pozwoliliśmy podeptać sprawdzone autorytety, sprawa ma się kiepsko. Nie. Nie mam ochoty nikogo straszyć ani zniechęcać do życia. Przeciwnie. Życie to najcenniejszy dar, który dostaliśmy, by odkrywać ukryty w nim potencjał nieśmiertelności. Gdy jednak poddajemy umysły medialnie przetrawionej papce zmiękczającej dalej nasze mózgi i pozbawiającej nas pazura, który wcześniejsze generacje homo sapiens trzymał w garści i uzdalniał do walki o przetrwanie, czynimy się własnowolnie niewolnikami.

Świat nie zaoferuje nam realnego sensu. Zewnętrzność jest istotna ale nie jest zasadnicza. W niej się organizujemy i w niej przebiega nasze życie. Ale sama z siebie nim nie jest. Bo życie, prawdziwe, to tlący się w nas samych, cichy, coraz cichszy,  płomień, zapalony w naszych duszach przez Stwórcę. Nic z zewnątrz nie jest w stanie ani go utrzymywać ani zgasić. Tylko my sami, oddając pole własnej duszy albo Bogu albo tamtemu. Patrzmy, co w rzeczywistości fundujemy sobie i tym, co z nami dzielą czas i przestrzeń i są nam przez to zadani.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz