niedziela, 18 marca 2018

I jeszcze dwóch

Było ciemno. Szliśmy od paru godzin, zaopatrzeni w opis trasy  i czołówki.  Organizatorzy zadbali o to, by  szczegóły opisu były  przydatne, więc rzeczywiście można było się na bieżąco połapać, którędy prowadzi właściwa  droga.  W pewnym momencie jednak straciliśmy trop. Stanęliśmy na skraju lasu, z którego właśnie wyszliśmy, nie wiedząc, w którą stronę iść dalej. W tym momencie  pojawił się młody facet. 'Czego szukacie' - zapytał i zanim zdążyliśmy odpowiedzieć, rzekł: 'Idźcie teraz tam' - wskazując równocześnie gestem kierunek. Jaki miły gostek - pomyślałam. Po chwili już go nie było. Szliśmy dalej. Musieliśmy pilnować trasy, bo, nie dość, że noc była głucha, to niebo poskąpiło światła księżyca. Gwiazdy też skryły się daleko za chmury.

Trzymając się w małej, dosyć zdyscyplinowanej grupce,  uniknęliśmy dłuższych postojów i chaosu kompetencji. Szło się dobrze. Niestety, w około połowie trasy cześć naszej grupy została dłużej na postoju. W dalszą drogę poszliśmy w ostro okrojonym składzie. Albo tak mi się wtedy wydawało. Około świtu pojawił się znowu tamten facet. Ot, tak. Idziemy, idziemy, rozgladamy się, ogarniamy w zapiskach, dokad dalej a ten się zjawia i mówi: tam. To my tam. Potem go widzę, jak idzie z przodu, z drugim gościem. Mają kolorowe kurtki a jeden, ten 'nasz', niesie przytwierdzony do plecaka krzyż z brzozowych gałęzi. Czasami chwilę pogadają, jakby sie namawiali.

 Jest jakaś piata rano. Zaczęłam się temu 'naszemu' przyglądać. Młody, do trzydziestki. Zacieszony. Ostatni etap, przed Sobótką, idą cały czas przed nami, od czasu do czasu oglądając sie na nas. Gdy widzą, że skrecamy za nimi, idą dalej. W Sobótce chwilę się znowu namawiają. W końcu podchodzą do nas. Ten 'nasz' pyta, czy idziemy dalej. My, że raczej. Że szkoda tyle dojść i nie dojść. On, że owszem, bardzo  poleca ale że sami wracają. Rzucam okiem na tego drugiego. Bardziej zasmucony. Powiem wam, jak wyglądał. Nie, nie teraz. Muszę znaleźć  zdjęcie, z którego go pamiętam. 

I poszli. To było naprawdę dziwne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz