Dzień mrozu, kolejny, odhaczony. Teraz wyspać się, ziomy i od rana Polsza zaganiana. W auta, busy, pociągi i tramwaje - do roboty, panowie i panie. A jak kto nie musi, to kułak i wróg ludu i takiego do pługu. Chociaż, o ile mi słusznie doniesiono, śniegu ni mo to takiemu kułakowi po pysku i w kimo. Niech śpi, bo szykuje się odwilż. Wtedy się znajdzie kryska na matyska i też w pysk. Nie będzie se leżał jak dobre ludzie kołacze wypiekujom i zasadzał się, jak kułaki umiom.
Zatem komedię wrzucim na ekran, zresetujem się ekstra i od jutra znowu na warty. Cała reszta to głupie żarty.
Pytanie jedno, poważne, wychodzi z tego wszystkiego: jak przeżyć tydzień mrozów w końcówce lutego. Bo, jak już luty się skończy, to być inaczej nie może - wiosenne słońce złą, mroźna, okrutną zimę zmorze.
O, morze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz