sobota, 18 maja 2024

Nie szkodzi.

 Człowieku, puchu marny. Wiesz a nie wiesz. Lata temu napisałam poniższy tekst. Generalnie, pomimo doświadczeń, jakich od wtedy nabyłam, myślę nadal podobnie. Nie zrozumiem wszystkiego. Nikt nie zrozumie. Nie szkodzi. 

Dobrze.  Być głupim w oczach świata. Stracić życie, by zyskać. Co zyskać?  Oto kobieta, przecudne stworzenie, puszczone lekko we wnętrze ogrodu. Jest ciepło. Mnogość owoców poraża zmysły. Nie trzeba niczego więcej. Mężczyzna w oddali  uwija się przy warzywach – ten niepoprawny  idealista chce dla niej jeszcze więcej… W sumie, ten Adam, hm, fajny gość. Dobrze być  z nim w tym ciepłym, obfitym we wszelką słodycz ogrodzie.  Jest inteligentny i wrażliwy. Rozumie wszystkie jej potrzeby. Stara się zapewnić jej jeszcze więcej, niż można złapać z tego czy tamtego drzewa wyciągniętą leniwie ręką. Nie, on musi wstać i iść, kombinować. Mógłby ten czas spędzać z nią, zamiast przycinać drzewka i podlewać roślinki. Przecież Bóg się o wszystko troszczy. Nie zabraknie niczego. Wystarczy pląsać po ogrodzie, podziwiać jego bujną obfitość wszystkiego i cieszyć się życiem. Ale nie. Ten sobie polazł. Zaraz mu podaj pić, jakby sam nie mógł  zerwać sobie tego czy tamtego kiścia soczystych winogron – wszystko pod ręką. O co chodzi?  W sumie, tak, to nie do końca jest tak, jak powinno.  Trzeba się dowiedzieć dokładnie, bo, skoro Bogu wolno wiedzieć, dlaczego nie wolno mnie???

Być głupim. Pozwolić  na  wiedzę częściową. Nie zadawać pytań tam, gdzie ludzki umysł nie da rady pojąć. 

Posłuszeństwo. Idę w ciemno. Nie pytam, dokąd, bo dostałam wszelką możliwą wiedzę i zrozumienie, niezbędne w mojej sytuacji  i na chwilę obecną. Reszta zakryta jest  zasłoną czasu, która z jego upływem, w miarę potrzeby, będzie uchylała kolejne rąbki tajemnicy trajektorii mojego powołania. Powołania? Jeśli natrafiam na ścianę niewiedzy i niezrozumienie – ufam i dalej idę, wypatrując głosu Pana. Nie muszę wszystkiego rozumieć, nie muszę posiąść wszelkiego zrozumienia wszystkiego, co istnieje – to nie jest konieczne  a wręcz niebezpieczne. To, co muszę, aby nie pobłądzić, to nasłuchiwać Jego głosu i podążać za nim, za tym przecudnym brzmieniem w głębi mojego serca, gdzie nie ma opcji na pomyłkę – jeśli zechcę słuchać  i podążyć w ciemno za tym właśnie głosem, mogę mieć pewność, że nie będę trudzić się na darmo a celem nie będzie ciemność, już więcej nie będzie to ciemność.



piątek, 10 maja 2024

Gniew

 Nie czytaj.

Twój święty gniew wybuchnie.

Bo to o tym, co to mieć upodobanie 

a co zgnieść je.


Otóż, zgodnie ze swoim upodobaniem

nie mam ochoty poświęcać się.

Wolę wybrzmieć w wielkiej katedrze

byście podziwiali mój śpiew.

To takie zacne

i naprawdę,

tego pragnę.


Byście zachwycali się moim śpiewem.


Czy wbrew 

mojemu upodobaniu jest

zostać przy łożu chorego.

Czy nie.


Proste.

Dla każdego.


Dla mnie

dla ciebie

i dla tych, 

co w służbie życia

zapomnieli, 

że  wybór  ma   k a ż d y.




wtorek, 30 kwietnia 2024

Zatem zaszło, co zajść miało

 To się stało trzy dni temu. Im było bliżej eventu, tym więcej paniki i nerwów. Wiadomo. Przyjadą goście, sprzątnąć chatę, pomóc w czym można pomóc  narzeczonym i nie pozwolić wygrać emocjom. 

Ufam, że nie wygrały  błahostki, problemy bez realnego znaczenia. Nie to, by nie było w co się wprząc ale, naprawdę, są rzeczy ważne i o wiele ważniejsze. I czasem,  wybaczcie, bzdety.

Młodzi od wielu miesięcy planowali swój ślub i wesele. Robili research, jeździli ustalać szczegóły i podpisywać umowy. Do domu napływały paczki, o których zawartości do dzisiaj nie mam pojęcia. W międzyczasie, po bardzo wieczornych godzinach robiły się własno-ich-ręcznie misternie zaplanowane, pełne uroku zaproszenia. Komponował się zestaw pieśni na Mszę i chyba nawet niektóre melodie. Nie wiem, co jeszcze się działo. Próby, spotkania, mnóstwo ogarniania.

Zuza i Kuba, zanim zamieszkali po ślubie razem, dali sobie ogromną szansę. Poznali się w zmaganiach, z których komponuje się wielka uroczystość. Jestem pełna podziwu dla ich troski właściwie o wszystko. O oprawę muzyczną Mszy, o to, gdzie kto śpi, o to co będzie na stołach i że nie będzie na nich wódy. 

Dali sobie fantastycznie radę. Oboje. Widzieli się w euforii i w trudnych chwilach zwątpienia. Mobilizowali się, spierali i wspierali. Patrząc na nich w tym narzeczeńskim czasie, odkrywałam cichy nurt, którym oboje chcieli podążać. Nurt wspólnych decyzji, stawania wobec wyzwań, po to, by zawsze potem być razem.

Może zdarzyło się coś, co nie tak wyszło. Coś, co się mogło nie spodobać. Ale tak jest zawsze i  na takie gadanie mam tylko jedną odpowiedź. Nie ważne.

WAŻNE się stało i będzie trwało.

Zuzo i Kubo. Dziękuję Wam i Bogu za to, że WAS mam.

Najlepsze przed Wami. Amen.



niedziela, 14 kwietnia 2024

Wyfruwa

 Wszystko się dzieje  zbyt szybko.

Mijają ostatnie dnie przed eventem.

Wpadłam ostatnio w panikę.

Nie wiem, co się dzieje.


Moje dziecko najmłodsze wyfruwa.

Ot, po prostu.

Moja Zuza.

Najmłodsza córka.


Pójdzie za mąż i basta.

Zabierze rzeczy z szafy,

ogołoci biurko.


Co to w ogóle znaczy.


Wiem.

Nie wiem. 

Zobaczę.





wtorek, 2 kwietnia 2024

Wystarcza

 Było ostro.

W końcu, Wielkanoc.

Triduum spoko.

Śpiewaliśmy.

W międzyczasie brudy przyziemia, zakupy, pichcenia.

Ot, idą święta.


Ale w końcu nastały 

i Chrystus pojawił się, zmartwychwstały.

Pisaliśmy i mówiliśmy stosowne frazy,

o tym jak prawdziwie był wyszedł z grobu i jest  teraz z nami...


Wtorek. 

Jeszcze naczyń sterta. 

Rozgrzane emocje.

Krótko mówiąc, po świętach.


I co teraz, Boże.


Teraz wrócimy w życia szarość,

jakby się po prostu nic nie stało.

Jakby zacne pieśni, modły i rytuały

dosłownie nic z Chrystusem wspólnego nie miały.


Wiem, nieprawda.

Prawda w ciszy serca krzyczy albo milczy

i nie każdy ją z zewnątrz usłyszy.


Tylko On.

Solo Dios basta.




sobota, 30 marca 2024

Taka jedna Noc.

 Na zegarze 3.48. I godzinę odejmą. 

Nie pośpię.

Nie wiem, w pogoń za czym się wprzęgłam.

Wiem, że i dna dosięgłam.

To takie ludzkie, po prostu, w ryja dostać, za wszystko.

Za chęci, za trudy, za miłość.

Ale się wcale nie żalę.

Spać nie mogę.

To wszystko.

Jeśli zasnę i potem wstanę

przygotuję świąteczne śniadanie.

Puszczę  złe słowa w niepamięć.

I tyle. 

Niech więcej nic się nie stanie.


Bóg po kościołach i katedrach

ogłosił, że właśnie zwycięża.

Że był zmartwychwstał po śmierci,

co zmienia postać rzeczy.

Dobrze, Boże.

Wierzę

żeś umarł i zmartwychwstał

i że to dobrze dla mnie

bo inaczej

znosić to wszystko dalej...

Myślę, że to nie pycha. 

Mów. 

Myślę, że słucham, Panie. 













wtorek, 12 marca 2024

Hałdy

 Tak. Żyję w pędzie.

Spieszę się wszędzie.

Czas mija chwila za chwilą.

Jest dzisiaj i zaraz rok minął.


I tak se pędząc w swoim bezlitosnym pędzie

natrafiam na hałdę pod stopą.

Lecę.

I wiecie,

ludzie, stop. 


Chyba miałam szczęście.

Ile tam ludzi czekało do przyjęcia.


I mam czas.

Posprzątać hałdę.

Przewietrzyć szafę.

Zobaczyć, ile w niej zbędnych łachów 

i ile takich poza nią.


Fajnie.

Wszystkiego mniej.

Złogów, nawyków, zmartwień.


Lećcie hałdy w przestrzenie

jak najdalej ode mnie.